458 Dystrykt warszawski [129]
Piątek 24 listopada. Jest wspaniały dzień. Nie sprzedaje się, bo nie ma co sprzedawać. Do Lipy przychodzi żołnierz tylnymi drzwiami i chodzi sobie po mieszkaniu. Nie wiadomo, czego szuka. Za nim jedzie duży wóz. Pies zaczyna na niego szczekać. Żołnierz chwyta szczotkę i chce tego psa bić. Zaczyna krzyczeć, rozgląda się i wybiega prosto do Anszela, gdzie łapie miskę, rzuca na wóz
i odjeżdża. Zapada noc. Ruchla siedzi z synem do 8, Mosze przegląda książkę „Żydowskie obrazy”. Kładziemy się spać. Przeszło w spokoju.
Sobota 25 listopada. Ja ze Szmulikiem ze Zgierza modlimy się sami. Jemy ciasto
z herbatą. Czekamy do 12, kiedy to idziemy jeść. Jest cichy dzień. Śnieży pomalutku. Pierwszy śnieżek. Kiedy robię hawdalę161nad ocukrzoną herbatą, zapada noc. Wchodzi Ruchla z synem Moszem. On śpiewa różne ludowe piosenki, Rejzla tymczasem gotuje zupę. Dzieci robią się głodne. Ruchla idzie do domu,
a my idziemy jeść Melawe Malke162. Jest dopiero 6 wieczór. Dzień przeszedł spokojne.
[28] Niedziela 26 listopada. Jest spokojny dzień bez żadnych wydarzeń. U mnie siedzą Mosze Pomeranc [i] Anszel do 8, kiedy to idziemy spać. W nocy zaczyna padać deszcz i pada całą noc.
Poniedziałek 27 listopada. Spokojny dzień bez ważnych wydarzeń.
Wtorek 28 listopada. Duży dzień targowy, ale przeszedł spokojnie. Wieczorem siedzą [u mnie] Ruchla z Moszem, który czyta „Pajaca”. Lejbel ze Szmulikiem mówią, że są śpiący. Chaimek stłukł żarówkę, potem poszedł zjeść smażone kartofle i upuścił patelnię, poszedł więc coś zjeść i przewrócił smalec. Więcej nic ważnego nie zaszło.
Środa 29 listopada. Rejzla jedzie do Warszawy z Fajgele Szumiraj. Jadą pociągiem, by kupić towar, bo z Łodzi z powodu celników, którzy znajdują się
w Bratoszewicach, nie wypuszcza się z towarem.
Po obiedzie przybywa ze Strykowa Zelig, który nocuje u mnie. Dam mu kolację. Nie mam chleba, muszę iść dookoła, dołem, do Blumy, gdzie przede wszystkim dostaję dla niego jedną bułkę. Dzień przeszedł spokojnie. Kładziemy się spać. Noc też mija w spokoju.
Czwartek 30 listopada. Rejzla jeszcze nie wróciła z Warszawy. Zelig jedzie do Łowicza. Po południu przybywa Sarcia ze Zgierza, przynosi trochę bielizny. Kupuję b[...]b za 14 zł. Gotuję obiad, ryż z fasolą. Dzień przeszedł w spokoju.
Wieczorem, jak tylko Szmulek z Lejblem wyszli, zabrano ich do dźwigania węgla. Zapada noc, czekamy do 6, może Rejzla przyjedzie. Ale po 6 jemy. Teraz jest już 8.30, a Rejzla jeszcze nie przyszła. Nie wiemy, co myśleć. Zelig zostawił swój rower, a Szmulik chce się uczyć jeździć na rowerze po mieszkaniu. Spadł z roweru
i porządnie się potłukł. [28a] Jest tu Mosze Pomeranc, który śpiewa różne