RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 539 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 539


Dystrykt warszawski [130] 491

Nie znosił ludzi brudnych i zawszonych. U takich chorych krzyczał i piorunował. Gdy jednak przychodził do biednego, gdzie było schludnie, choć nędznie, to pacjenci nie mogli go dość wychwalić. Kobietom, nawet zawszonym, nie pozwalał ścinać włosów; nawet podczas choroby tyfusu plamistego ścinał włosy [tylko] na żądanie chorej.

Płynęło jakoś życie w ghetcie. Żyło się na ogół spokojnie. Od czasu do czasu Niemcy wpadali do ghetta i łapali na robotę. Raz nawet zajechało przed bramę auto ciężarowe, wysiedli z nich [s] Niemcy i złapali kilkadziesiąt Żydów. Zawieziono ich do Bielaw215i tam zmaltretowano ich w okropny sposób. Wieczorem przywieziono ich do ghetta z powrotem. Przed Gminą był istny sądny dzień. Rodziny cały dzień wyczekiwały na powrót swych najbliższych, a gdy zobaczono,
w jakim stanie wrócili, płaczu i, naturalnie, jak zawsze w takich wypadkach, przekleństw i pogróżek w stronę Gminy nie było końca. Kierownik Arbeitsamtu poszedł natychmiast do miasta do niemieckiego wydziału pracy dowiedzieć się szczegółów tej przykrej i bolesnej historii. I cóż się okazało. Miejscowe władze niemieckie pojęcia nie mają o podobnych faktach. Ani nie wysyłali ludzi, ani ich potrzebowali. Nakazali Gminie, by w razie powtórnego przyjazdu Niemców mających zamiar brać ludzi dano im natychmiast znać. Schwytają ich i ukarzą.

Na drugi dzień, ponieważ nieznani Niemcy zapowiedzieli swą powtórną wizytę, całe ghetto było wyludnione. Wszyscy mężczyźni uciekli o świcie do wsi lub do lasów. Zbliżała się wczorajsza godzina łapania. Nagle lotem błyskawicy roznosi się po ghetcie wiadomość, że jakieś auto ciężarowe zatrzymało się przez bramą. Co będzie? Staje... Wysiadają żołnierze! Jakie szczęście, że wszyscy uciekli! – myślą we wszystkich domach.

I cóż się okazało. Zepsuł się motor i ciężarówka stanęła. To nie byli wczorajsi Niemcy! Wieczorem nasi ukryci za ghettem wrócili. Była to „łapanka do Bielaw”. Poza tym łapali dwukrotnie Żydów do odprowadzenia koni do Skierniewic. Żydzi wracali piechotą i na wpół żywi.

Codziennie też dostarczał Arbeitsamt Niemcom żądaną ilość robotników do robót w miasteczku.

Stosunek władz niemieckich był zupełnie dobry. Pierwszy meister żandarmerii Gruber był człowiekiem dobrodusznym, za żandarmów byli przeważnie Austriacy,
a oni nie są tak surowi.

Korzystnie dla Żydów odbiła się zmiana Landkomisarza w Głownie. Nowym komisarzem został Ryt. Z nim Gmina łatwo się „dogadała”. Lensky też przestał się interesować ghettem. Gdy za dużo wariował, upijano go wódką.

W upalne dni letnie o godzinie 5 po południu gromadził Lensky wszystkich ludzi chętnych do kąpieli w rzece i prowadził ich za miasto na plażę. Nie zabierał tylko dzieci, gdyż plątały mu się, leciały za nim i śpiewały, nie bojąc się go zupełnie.