RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 541 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 541


Dystrykt warszawski [130] 493

Specjalnym świdrem tak długo wiercili w ścianach, aż koniec nie aa[...]aa stronę. Jeżeli [81] świder nie wychodził na drugą stronę ściany, to znaczyło, że przebijali zamurowaną ścianę. W ten sposób znaleźli wiele zamurowanych materiałów, skóry itp.

W ten sposób Sztyller narabował mienia żydowskiego na ogromne sumy.

We wrześniu 1940 r. zniknął z miasteczka. Mówiono, że został aresztowany. Nowym burmistrzem został dawny organista z Łowicza, M. Nikolaj.

Przyjeżdżając do Warszawy, byłam zdziwiona tak małym kontaktem Warszawy ze światem. W Głownie, maleńkim miasteczku, i w dodatku w ghetcie, za opłatą 50 gr tygodniowo można było dostać tajne gazetki. Gazetki przynosili do ghetta Żydzi wychodzący na miasto, a często sami chrześcijanie. Poza tym w miasteczku było radio [i] prawie [82] codziennie dostawało się drukowane na maszynie biuletyny
z programów stacji zagranicznych220.

Życie w ghetcie jakoś się unormowało. Stworzyła się nawet drużyna piłkarska, która raz na tydzień odbywała mecze z drużynami chrześcijańskimi. Landkomisarz wystawiał wtedy przepustki chrześcijanom na wejście do ghetta.

Pierwszym bolesnym wydarzeniem w ghetcie było łapanie na obozy pracy. Łapanka ta miała kilka faz. Zaczęła się 14 sierpnia 1940 r. Nad ranem kierownik niemieckiego wydziału pracy, Knoll, przyjechał do Gminy i wręczył żydowskiemu wydziałowi pracy gotową listę nazwisk około 120 osób. Nad ranem posłańcy gminni roznieśli [83] wezwania rodzinom żydowskim. Rano, gdy wyszłam na ulicę, ghetto było wymarłe. Gdzieniegdzie snuli się ludzie z zasmuconymi twarzami. Prawie w każdej rodzinie żydowskiej znajdował się nakaz na stawienie się natychmiast na plac gminny. Nie wiadomo, co robić? Czy stawić się na plac Gminy, a jeżeli nie, to co z tego wyniknie? Przed Gminą snują się ludzie. Stoją wezwani młodzi ludzie wraz z rodzinami. Każdy z drżeniem serca wyczekuje, co nastąpi.
W południe zajeżdża kierownik Arbeitsamtu. Powoli z listy wyczytuje obecność powołanych ludzi. Jeżeli brak kogoś, nie zatrzymuje się, lecz czyta dalej. Następnie rozkazuje policji żydowskiej odeskortować ich do miasta do łaźni. W łaźni odbywa się komisja lekarska. Duża część ludzi zostaje zwolniona.

Między innymi zostaje [84] zwolniony mój znajomy, chłopak niezwykle utalentowany muzycznie. Ponieważ pięknie grał na pianinie, za czasów Wachmeistra Grubera często przychodzili do Gminy żandarmi i kazali go wołać. W bardzo grzecznej formie pytali się, czy ma czas i czy chciałby im trochę pograć. Zabierali go na żandarmerię, gdzie znajdował się doskonały instrument. Tam grał im całymi godzinami. Otóż idąc z grupą w miasteczku do łaźni, spotkał dwóch znajomych żandarmów. Poznali go wśród grupy, zatrzymali go i powiedzieli: