Dystrykt warszawski [130] 503
a gdy wrócił, położył się do łóżka. Podobno głowianie pracujący w obozach nasłali na niego Niemców pilnujących ich. Źli na Gminę, w ten sposób zemścili się na jednym z nich. W każdym bądź razie pan Baumerder [12] o tym kompromitującym incydencie nie wspomniał nikomu, dopiero przybyli Żydzi z obozów opowiedzieli, jak to obrobiono pana [rad]nego.
Wreszcie po długich tarapatach zebrano odpowiednią [sumę] i jeden z Żydów ghetta pojechał na Lubelszczyznę. Zaczęły przyjeżdżać grupy ludzi z obozów. Niektórzy byli tak ciężko chorzy, że musieli udać się do szpitala. Byli opuchnięci, mieli wrzody i rany na nogach od pracy w błotach. Obok kuchni ludowej powstało małe kółko kobiet, które zainteresowały sie dostarczaniem żywności dla chorych
z obozów.
8 grudnia 1940 r. przyjechał ktoś z Łowicza z radosną nowiną. Wobec braku dowodów winy wypuszczono 20 zakładników na wolność. Natychmiast pojechano do Łowicza. Cała ludność czekała z niecierpliwością na [13] powrót uwięzionych. Mijały godziny. Zapadał zmrok... Rodziny uwięzionych czekały przed bramą wraz
z całą ludnością ghetta. Wreszcie o godzinie 8 usłyszano z daleka śpiew. Serca radośnie zabiły. Śpiew potężniał. [Tera]z już zupełnie czysto można było odróżnić
„Hatikwę”. W zupełnym mroku coraz bliżej brzmiała pieśń. Przyjechali? Otworzyła się brama i wpuściła 20 Żydów posądzonych o podpalenie miasteczka. Po radosnym przywitaniu wzięto ich do Gminy, gdzie wypito wspólnie wódkę. Tak skończyły się wypadki pamiętnego pożaru w miasteczku.
Potem jeszcze urzędowała komisja, która z okazji uwolnienia więźniów żydowskich musiała kupić dla żandarmerii pięć [14] biurek amerykańskich. Tak im się zachciało!
W grudniu zaczęły chodzić słuchy po mieście, że będą [wyd]awać przepustki na wychodzenie z ghetta. Oczywiście Gmina dostała prawo wydania 600 przepustek na wyjście na drugą stronę. Pierwszeństwo w ich otrzymaniu mieli rzemieślnicy.
Z początku Gmina żądała 500 zł za przepustki, ale potem coraz bardziej spuszczała z ceny. W końcu wydawano nawet bezpłatne przepustki. Na każdej przepustce musiało być zaznaczone, w jakim celu wychodzi na wieś. Jako krawiec, szewc, stolarz. Były przepustki w celu inkasowania długów na wsi; sklepikarze dostali przepustki, czy był rzemieślnikiem, czy nie. W rubryce „zawód” wystawiało się [15] fikcyjny zawód i szło się na miasto.
Od czasu wydania przepustek zaczął poprawiać się byt w ghetcie. Żydzi wychodzili na wieś, rozsze[rzał się] coraz bardziej kontakt z chłopem i a[...]a chrześcijańskim. Rzemieślnicy mieli dużo pracy, krawcy szyli dla chrześcijan, garbarze wyrabiali kożuchy dla chłopów. Jednocześnie zaczęto otrzymywać przepustki kolejowe. Żydzi, mając możność kontaktu z miastami, jechali przeważnie do Warszawy, skupowali galanterię, bieliznę, futra, złoto, skóry, a następnie sprzedawali to chrześcijanom. Żydzi znający w Warszawie tanie źródła zakupu u Żydów warszawskich przywozili do Głowna rzeczy taniej od kupca chrześcijanina, który miał wolną