RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 651 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 651


Dystrykt warszawski [165] 603

Jodłowskiego, Bodycha i Palucha; u Jodłowskiego spałem dwie noce.
W Oryszewie przeważnie jadałem u sołtysa wsi Znamirowskiego, spaliśmy
u gospodarza Dokaszewskiego. Za każdym razem pobytu u sołtysa za[rabiałem]
u niego prócz jedzenia 8–10 zł. Po 4 tygodniach wróciliśmy (z żoną) do Warszawy, gdzie pracowałem w Zakładzie Fryzjerskim dla Uchodźców Łodzian, Nowolipki 2. Po kilku tygodniach (3–4) pobytu w Warszawie znów pojechałem z żoną w swoje okolice. Lato było w pełni, chłopi mało mają czasu wtedy i mniej dbają o wygląd zewnętrzny; mniej zarabiając jako fryzjer, pomagałem im trochę w polu, przeważnie u gospodarza Kiełbowicza we wsi Bindrówka490, u którego przeważnie nocowaliśmy i jedliśmy. Zaznaczyć muszę, [2] że jak tylko nie miałem gdzie spać, udawałem się do Kiełbowicza, wracając nawet po kilka kilometrów.

Na Kolonii Oryszewskiej spałem u gospodarza Raczkowskiego, u którego byłem
z żoną bardzo dobrze przyjmowany, nawet na tyle, że bieliznę moją żona tam wyprała, już nie mówiąc o osobistym umyciu się. Zdarzył się na tej kolonii taki wypadek (u gospodarza pochodzenia niemieckiego) mającego drugą żonę. Po przespaniu i najedzeniu się gospodarz, nie chcąc, żeby żona widziała, po kryjomu wetknął mi 3 jajka. Mimo że był Niemcem, był dobrym człowiekiem. Znów po kilku tygodniach wędrówki po wsiach (o osiedleniu się nie było mowy) wróciłem do Warszawy.

W październiku [19]41 r. znów się tam udałem (Drzewica). Po ostrzyżeniu
i ogoleniu gospodarza gospodyni uraczyła nas (była z nami jeszcze jedna kobieta) śniadaniem, a potem bardzo obfitym obiadem. Zaznaczyć tu chcę fakt, że ta sama gospodyni ściągnęła mi moje mokre pantofle, ubrała mnie (czasowo) w syna buty, postawiła na kuchni, wysuszyła, po czym znów mi je oddała. Było to u gospodarza Witkowskiego. W pobliskiej wsi Drybus491spaliśmy u Krzytów. Raz – było to
w piątek po wstaniu ze snu, dostaliśmy na śniadanie kluseczki [3] z mlekiem, kartofle okraszone słoniną i wyposażeni w ekwipunek na drogę udaliśmy się dalej. Znów ostrzygłem gospodarza i znów najedliśmy się do syta. Była 11 rano, kiedy ogoliłem innego gospodarza, za co dostaliśmy bardzo smaczną grochówkę.
W dalszej drodze przybyliśmy do Drzewic Starych w porze obiadowej o 3 po południu. Tu znów poczęstowano nas barszczem i kartoflami; aczkolwiek syci, zjedliśmy i ten obiad. Jednym słowem jedzenia mieliśmy pod dostatkiem.
W Bindrówce spaliśmy stale w mieszkaniu; po innych wsiach w stodołach na sianie.

Raz na skrzyżowaniu drogi Oryszew–Bindrówka przejechało dwóch żandarmów. Idąc tą samą drogą, co oni jechali (na rowerach), obawiałem się zatrzymania
i choć jeden przypuszczał i poznawał we mnie Żyda, udało mi się ich ominąć. Bywałem też we wsi Buszyce, przeważnie u gospodarza Sitorza, zamieszkałego na drodze do wsi Wyczółki492, u którego jadałem i spałem. W Wyczółkach bywałem