624 Dystrykt warszawski [172]
uprzywilejowanych (bo przecież są biednymi uchodźcami) do handlu ze wsią
i często nie dopuszczają do tego, jak i innych, lepszych placówek pracy ludności rdzennejr542.
Oprócz tego jest tutaj do 20 kaliszan bez kart pobytu. Przybyli oni z innych miast
i miasteczek, często z Warszawy, do swoich krewnych i ciężko [21] zapracowują na swoje marne utrzymanie. Kaliszanie bez kart pobytu nie korzystają z żadnych świadczeń Rady Żydowskiej i są zupełnie pozbawieni jej opieki. Jedynie chorzy korzystają na równi z innymi tutejszymi obywatelami ze szpitala, a rodzina z punktu izolacyjnego. Wyrażam się: „korzysta z punktu izolacyjnego”, gdyż izolacja jest często dobrodziejstwem dla biedaków. Izolowani otrzymują dziennie 33 dkg chleba, 1 dkg kartofli na osobę i ½ l mleka na rodzinę. Oprócz tego Wydział Opieki Społecznej i Sanitarnej dostarcza w odpowiedniej ilości kaszy, soli, sacharyny itd.
Na ogół warunki kaliszan w Kosowie są dobre. Stosunki mieszkaniowe
i zarobkowe, choć złe, nie są dużo gorsze niż te, do jakich byli przyzwyczajeni ci ludzie w Kaliszu. Lepiej im o tyle, że Rada tutejsza troszczy się o nich i pomaga, czym może. Na wzmiankę zasługuje również to, że do 10 rodzin kaliskich utrzymuje się z pracy i posług przy Wydziale Opieki Społecznej i Sanitarnej. Są to stróże miejscy, czyściciele ulic, dozorcy przy szpitalu [i punkcie] izolacji, pomocnicy przy przeprowadzaniu dezynfekcji. Stosunki z władzami są również niezłe; w mieście jest całkowita swoboda, a i poza miastem, mimo zakazu, Żydzi się kręcą i handlują. Nie było tu wypadku śmierci głodowej, a trzeba zauważyć, że nikt z kaliszan,
w przeciwieństwie do innych uchodźców [22] nie trudni się żebraniną.
Kaliszanie, mieszkańcy dużego i kulturalnego miasta, nie wnieśli do Kosowa żadnych wartości kulturalnych. Jedynie kilka rodzin wybijających się spośród reszty kaliszan zgromadziło dokoła siebie inteligencję kosowską i wiele jej dało. Wprowadzono język polski, który dawniej był tu zupełnie nieużywany, nauczono pewnych form towarzyskich. W ciągu 1½-rocznego pobytu kaliszan urządzono nawet 3 koncerty skrzypcowe dzięki inicjatywie tych właśnie rodzin. Koncerty te były jedyną rozrywką kulturalną, na jaką nas było stać.
Wśród dzieci wyróżniają się dzieci kaliszan, które prawie zawsze są czyściej ubrane, ładniej mówią i grzeczniej odnoszą się do starszych. Niestety, są one pozbawione zupełnie nauki, gdyż w Kosowie szkół nie ma i tylko niektóre uczą się po trochu u swych rodziców. Także młodzież jest tu zupełnie pozbawiona jakiegokolwiek bądź wychowania. Najczęściej zresztą już 13–14-letni chłopcy
i dziewczęta są zmuszeni do pracy zarobkowej.
sHanna Lewkowicz, Kosów Lacki, w październiku 1941 r.s543