114 Rozdział II. Getto – organizacja i warunki życia [25]
[4] Luty 1940 roku w Łodzi (Wspomnienia i uwagi)
Na początku lutego jeszcze intensywniej przeprowadzano nagłe rekwizycje żydowskich mieszkań na głównych i pobocznych ulicach Śródmieścia i dzielnicy południowej. Właścicieli bezceremonialnie wyrzucano, starym zwyczajem nie pozwalając na zabranie czegokolwiek. W mieście krążyły niepokojące wieści, że wkrótce wszyscy Żydzi zostaną wysiedleni z Łodzi. Wieści te mnożyły się ze względu na zaostrzone prześladowania żydowskiej inteligencji. Po okrutnych i masowych wysyłkach inteligencji w pierwszej części grudnia brutalność Niemców i bezradność Żydów się powtórzyły. Znów aresztowano masę żydowskich lekarzy i nauczycieli i wysłano ich do Wierzbnika282, wcześniej przetrzymując w barakach obozu koncentracyjnego w Radogoszczy283. 9 lutego jak grom z jasnego nieba spadł na łódzkich Żydów i nie-Żydów – głównie Polaków – komunikat o przesiedleniu wszystkich Żydów na północ miasta (na Stare Miasto i Bałuty), a Polaków i Niemców z północy do Śródmieścia i na południe miasta. Wedle obwieszczenia, począwszy od 12 lutego miały się rozpocząć planowe i stopniowe przesiedlenia żydowskiej i nieżydowskiej ludności na wskazane tereny miasta. Pierwsi mieli zostać przesiedleni Żydzi z najdalej wysuniętego na południe punktu, czyli Chojen. W obwieszczeniu północną część miasta, w której mieli się osiedlić Żydzi, oficjalnie nazwano gettem. Podano plan wysiedlania na cały tydzień. Zamieszczono także dokładny spis ulic, z których Żydzi i nie-Żydzi mieli się wyprowadzić, by zamienić się mieszkaniami. Według obwieszczenia, Żydom wolno było zabrać ze sobą tylko trochę pościeli i bielizny, to znaczy tyle, ile zdołali unieść, czyli mniej więcej dziesięć kilogramów, podczas gdy Polakom i Niemcom, którzy musieli opuścić północną dzielnicę, pozwalano zabrać wszystkie bez wyjątku ruchomości, oczywiście na wozach. Dwadzieścia cztery godziny przed przesiedleniem Żydom z wyznaczonych ulic nie wolno było opuszczać swoich mieszkań. Uczyniono im tę „łaskę”, że poinformowano ich, by przygotowali sobie na ten czas zapas jedzenia. Przesiedlenie wedle obwieszczenia miało wyglądać następująco: o ósmej rano Żydzi wyznaczeni na dany dzień mieli się stawić całymi rodzinami na podwórzu komisariatu policji, a stamtąd, ustawiając się w kolumnach, otoczeni żandarmami i służbą pomocniczą, przemaszerować całe miasto – pięć, sześć kilometrów – na Rynek Bałucki. Tam mieli zostać przekazani żydowskiej policji, której zadaniem było zaprowadzić ich do mieszkań. Obwieszczenie z 9 lutego wywołało wśród Żydów straszne, nieomal tragiczne nastroje. Zupełnie jakby wszyscy potracili głowy pod wpływem tego okropnego, nieludzkiego wyroku. Gorzej przedstawiała się sytuacja pierwszej grupy z Chojen, która już w poniedziałek, 12 lutego, miała wyruszyć na północ miasta. Żydzi, którzy nie byli jeszcze bezpośrednio zagrożeni przesiedleniem