RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Losy Żydów łódzkich (1939-1942)

strona 259 z 315

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 259


234 Rozdział II. Getto – organizacja i warunki życia [39]

Jojno, Szmul. Biją dzwony, Kraczą wrony,

Chaim Pierwszy, ten szalony, Zapanował nad miliony.

[8] ןקראַמ רענײַנ יד טימ [„Za dziewięć marek...”] Za dziewięć marek

Trudno jest wyżyć

Trzeba by było dziewięciu marek Dwa razy w tygodniu, by żyć

Nim zobaczymy tę gażę, Oczy wypatrzymy,

Nim nadejdzie listonosz, Sczeźniemy

Co robić, Żydzi,

Skoro to takie przekleństwo; Co robić, Żydzi,

Skoro trzeba codziennie jeść.

Skoro żołądek nie chce wiedzieć O getcie

Krzyczy i domaga się Wielkiej ilości jedzenia

[tłum. z j. żyd. Monika Polit]

[9] Warszawa, koniec stycznia 1942 r.

W zeszycie znajdują się trzy wiersze napisane przez nieznanych autorów albo jednego autora.

Jeden wiersz jest napisany w jidysz ("ןקראַמ רענײַנ יד טימ"), dwa po polsku („Biją dzwony” i „Ojciec zażydzonych”).

Tak jak szare i prymitywne jest życie w łódzkich kazamatach dla Żydów, które noszą nazwę: Litzmannstadt Getto, tak szare i prymitywne są te quasi poezje tamtejszych poetów.

Pierwszy wiersz506 dotyczy miesięcznej zapomogi, którą Rumkowski daje każdemu „obywatelowi” swego „państwa”, a która wynosi dziewięć marek. Ta wła-