RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Cwi Pryłucki Wspomnienia (1905-1939)

strona 15 z 219

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 15


Wstęp XV

już cztery dzienniki żydowskie, z których jeden, „Hajnt”, odnosił spektakularne wręcz sukcesy, wydawało się zatem, że rynek jest nasycony. Ale przykład „Hajntu” przekonał przedsiębiorców, że w prasę warto inwestować i w ten sposób znaleźli się sponsorzy dla nowej gazety codziennej, którzy w dodatku mieli zaufanie do Cwi Pryłuckiego (postrzeganego bardziej jako przedsiębiorca niż pisarz)32.

Dziennik „Der Moment”, którego pierwszy numer ukazał się 5(18) listopada 1910 r., był pomyślany jako „gazeta mieszczańska, gazeta, która koiła nerwy, nie dopuszczała do robienia hałasu i zawsze poszukiwała kompromisu”33 – innymi słowy, od samego początku i ex definitione znajdował się w opozycji do „Hajntu”, który miał opinię goniącego za sensacją. Biograf Nojecha Pryłuckiego, Kalman Weiser, charakteryzuje ogólne nastawienie „Momentu” jako „bezpartyjne forum, na którym zasadniczo akceptowano każdą żydowską orientację polityczną i kulturalną (z wyjątkiem asymilacji)”34. Redakcja mieściła się najpierw przy ul. Dzikiej 4, potem przeniosła się na Nalewki 38. Jeden z jej pierwszych współpracowników, A. Almi, pisał we wspomnieniach o „pionierskim duchu”35, który towarzyszył powstawaniu („w wilgotnym, zimnym mieszkaniu”36) pierwszych numerów „Momentu” i o tym, w jaki sposób uczył się postrzegać świat międzynarodowej polityki:

Ten wielki świat otwiera przede mną Cwi Pryłucki, który dyktuje mi codziennie swój polityczny artykuł wstępny. Oswajam się z Francją, Anglią, Niemcami, Chinami, Japonią. Redaktor zanurza się w paryskim „[Le] Temps” albo „Matin”, w „Berliner Tageblatt”, w „Neue Freie Presse” i w innych zagranicznych gazetach. Potem zaczyna maszerować po gabinecie tam i z powrotem, z rękami założonymi do tyłu. Ja siedzę gotowy z zamoczonym piórem nad kartką papieru i czekam. […]

Wreszcie redaktor zaczyna dyktować. Ale zaraz ktoś mu przerywa. Raz jest to Dowid Druk, to znów inny współpracownik przynosi artykuł albo przychodzi I[sroel] Ch[aim] Zagorodski z fragmentem kroniki warszawskiej – i nie można tego odłożyć na potem, musi zaraz trafić do zecerni. A wszystko musi przejść wcześniej przez ręce redaktora37.

Talent Pryłuckiego do tłumaczenia niedoświadczonym czytelnikom zawiłości międzynarodowej polityki potwierdzał także w swych wspomnieniach eseista i krytyk teatralny Aleksander Mukdoni: „Cwi Pryłucki nie był wielkim pisarzem, ale umiał pisać »o żydowskiej polityce«, to znaczy umiał pisać o polityce międzynarodowej na sposób żydowski. […] Mówił dokładnie tak, jak jego czytelnicy mówią o polityce, ale, rozumie się, z większą wiedzą i większymi kompetencjami”38.

Pryłucki był jednym z tych redaktorów, którzy doskonale rozumieli swoich czytelników, ponieważ rekrutowali się z tej samej sfery. Stąd też w „Momencie” unikano tematów, które mogłyby zgorszyć konserwatywnych, małomiasteczkowych odbiorców