RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Cwi Pryłucki Wspomnienia (1905-1939)

strona 46 z 219

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 46


20 Cwi Pryłucki. Wspomnienia (1905–1939) [1]

w swoich listach zachęcał mnie do starań o koncesję na wydawanie w Warszawie gazety w języku żydowskim. Ale z „Achiasafem” też nie udało się zawrzeć spółki, ponieważ w tym samym czasie „Achiasaf” przekazał tygodnik „Der Jud”103w ręce petersburskiego „Frajnda”. Poza tym grupa skupiona wokół „Achiasaf” mocno ucierpiała finansowo, wydając nową hebrajską gazetę „Ha-Cofe”104. Potem już nikt z nich nie był gotowy do robienia nowych eksperymentów z gazetą wydawaną po żydowsku.

Koniec końców zdecydowałem się przyjąć [jako mojego wspólnika] kandydaturę inżyniera Ippo, którego zarekomendował mi pisarz Saul Pinchas [6] Rabbinowicz (Szefer). Inżynier Ippo pochodził z Kurlandii, a studiował w Niemczech. W końcu osiadł w Warszawie i ożenił się z córką warszawskiego przemysłowca. Mimo że mieszkał w Warszawie już kilka lat, najwyraźniej nie miał, o czym się później przekonałem, żadnego pojęcia o miejscowym żydowskim życiu.

Jego wyobrażenia związane z perspektywą [wydawania] gazety po żydowsku były następujące: w Warszawie mieszka wiele tysięcy żydowskich mężczyzn i kobiet, którzy [poza żydowskim] nie rozumieją należycie żadnego innego języka. Żydowski rozumieją za to znakomicie i jak tylko będą mieli okazję kupować codziennie u siebie w mieście świeżą, interesującą gazetę, będą ją chętnie czytać. Zatem sprzedaż [tej gazety] w samej tylko Warszawie na pewno będzie bardzo duża, nie wliczając w to bliskiej polskiej prowincji. Poza tym Ippo jako inżynier nosił się także z zamiarem utworzenia przy gazecie profesjonalnych kursów dokształcających w różnych zawodach, aby w ten sposób wykształcić jak najwięcej żydowskich wykwalifikowanych pracowników.

[7] Jednym słowem, Ippo przystąpił do spółki z nadzwyczajnym optymizmem co do przyszłości gazety.

Wkrótce także z dużym zapałem zabrał się do organizowania administracji [gazety] w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Wynajął w centrum miasta całe pierwsze piętro [kamienicy] z ogrodem, na który wychodziły balkony i okna105. Wszystko urządził tak, żeby żydowska redakcja imponowała zarówno Żydom, jaki i chrześcijanom, ponieważ wierzył, że będzie to najlepszą reklamą dla gazety i uzyska ona duży nakład i zyska ogłoszeniodawców.

Muszę przyznać, że nie byłem takim optymistą jak mój wspólnik, ale nieświadomie poddałem się jego hipnozie i także nie szczędziłem pieniędzy na skompletowanie redakcji.

Wydatki redakcji powiększyły się jeszcze z powodu zupełnie nieprzewidzianych przeze mnie powikłań.

Niedaleko od Warszawy, w Końskich, mieszkał pisarz Mordche Spektor106, który – jak powiedział – specjalnie przybył do miasta, aby mnie przywitać. Spektora poznałem