RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Cwi Pryłucki Wspomnienia (1905-1939)

strona 48 z 219

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 48


22 Cwi Pryłucki. Wspomnienia (1905–1939) [1]

Friedberg jednak nie uspokoił się po ślubie córki. Wkrótce poprosił o zatrudnienie na stanowisku żydowskiego cenzora w Warszawie, gdzie był wakat na tę posadę. Gdy po interwencji barona Gincburga jego kandydatura została przyjęta, [11] przeniósł się tam, zabierając ze sobą całą swoją rodzinę oraz swojego zięcia Spektora.

Ale także tam, w Warszawie, Xjej magnetyczne oczy stały się słynne (E[lchanan] L[ejb] Lewinski112 poświęcił jej w „Ha-Cefirze” cały felieton pt. Ejnaim113)X, a Izabela zyskała nowych wielbicieli i zapraszana była na bale, zarówno u głównego naczelnika prasy114, jak i u innych wyższych urzędników, aż po bale w pałacu generał-gubernatora. Zapraszana była tylko kobieta, więc Spektor ani razu z nią nie poszedł. Także dlatego, że nie był tak rozgarnięty i wykształcony jak Izabela, która w domu rodzicielskim otrzymała porządne wykształcenie. W związku z tym ich pożycie rodzinne nie było normalne, mimo iż mieli już dwójkę dzieci.

Zdarzyło się, że oboje ich dzieci na raz zachorowały na krup i obydwoje umarły. Ich [Spektora i Izabeli] współżycie w ten sposób pozbawione zostało tej odrobiny cementu, która ich jednoczyła. Dało to im pretekst do rozstania. Z powodu tych przeżyć Spektor był naprawdę załamany. Aby się trochę rozerwać, [12] zaczął podróżować po prowincji, w celu rozpowszechnienia zbiorowego wydawnictwa „Hojzfrajnd”115, które wspólnie ze swoim teściem wydawał i to właśnie zaprowadziło go do mojego rodzinnego miasta, Krzemieńca.

Widząc, że jest bardzo przybity, spytałem go o powód, a on wylał przede mną swoje całe zgorzkniałe serce. Współczułem mu i bardzo gościnnie przyjąłem go w swoim domu.

I dlatego właśnie, ypamiętając o tym wszystkimy, jak mnie zapewnił, przyjechał do Warszawy, aby mi życzyć powodzenia.

Naprawdę jednak Spektor spłatał nowej gazecie psikusa, mając w zamyśle podwyżkę swojego honorarium za rubrykę „Sztedt un sztedtlech”116, którą miał prowadzić w „Weg”.

Na prowincji panował zwyczaj, że gdy zwiększało się zapotrzebowanie na konkretny rodzaj towaru, kramarze sprzedający ten towar zbierali się i ustalali jego cenę. I ten sam sposób Spektor, który wychował się [13] wśród małych kramików, zastosował do dziennikarskiej pracy.

Dowiedziałem się wtedy, że poinstruował kolegów pisarzy, iż – ponieważ „Der Weg” musi wydać prospekt, w którym powinny zostać ogłoszone nazwiska znanych współpracowników – jest to dobry czas na podniesienie honorariów. Redakcja z pewnością ugnie się przed tymi żądaniami, bo nie ma innego wyboru, chcąc konkurować z petersburskim „Frajndem”.