RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Cwi Pryłucki Wspomnienia (1905-1939)

strona 79 z 219

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 79


Cwi Pryłucki. Wspomnienia (1905–1939) [1] 53

starali się ich przekonać, że u Hochberga nie są wcale bezpieczni, bo żadna umowa nie ma dla niego wartości – do dziś, na przykład, nie wypłacił tantiemów – zecerzy postanowili, że odejdą, jeśli ja z nimi odejdę.

Dla mnie natomiast, po ymoichy ciężkich przeżyciach i staraniach o utrzymanie „Weg”, gdy w końcu udało mi się stworzyć gazetę o ugruntowanej pozycji, nie było łatwo przystąpić do nowego eksperymentu, który zniszczyłby wszystko, co stworzyłem z takim wysiłkiem i trudem sił duchowych i fizycznych. Wyjaśniłem to otwarcie na zebraniu i dodałem, że zdecyduję się odejść z gazety tylko wtedy, gdy Hochberg będzie chciał rozszerzyć swoje wpływy także na treść gazety.

Spektor nie uważał swojej agitacji za przegraną i zwołał jeszcze kilka posiedzeń w tej sprawie, ale one wszystkie zakończyły się tak, jak to pierwsze, czyli bez sukcesu. Minęło dużo czasu, od kiedy nie zwołano żadnego nowego zebrania i wydawało mi się, że Spektor i Zagorodski zrezygnowali ze swojego planu. Ale pewnego razu, ypod koniec latay, gdy [67] przebywałem na letnisku w podwarszawskiej miejscowości, skąd codziennie dostarczałem gazecie moje artykuły, przyjechał do mnie mój sekretarz Awrom Zak i przywiózł mi list od Hochberga. W liście tym [Hochberg] pisał, że czuje się zakłopotany, bo Spektor zaczyna wydawać nową gazetę pod tytułem „Di Naje Welt”249i zabrał ze sobą Zagorodskiego i Riklisa, więc w redakcji nie został nikt, kto mógłby wydać bieżący numer.

Natychmiast wróciłem do miasta, wydałem następny numer, nawet z nocnymi depeszami, które musiałem telegraficznie przekazać do drukarni. Następnego dnia, w piątek, wydałem jak zwykle powiększony numer ze wszystkimi rubrykami. Zamiast humorystycznego przeglądu Spektora Z tygodnia na tydzień, napisałem felieton pod tytułem Z piątku na piątek.

Dopiero w następnym tygodniu zostali przyjęci Sz[lojme] Bieber250 ydo redagowania kroniki warszawskiejy i [Icchok] Szapiro251 do tłumaczenia nocnych depeszy. Kilka tygodni później zaś przybył z Łodzi młody współpracownik [Cwi] Kohn, który miał przygotowywać przegląd wiadomości z prowincji i pisać krótkie felietony.

Konkurencja, którą zrobił nam Spektor, prawie zupełnie nie odbiła się na „Unzer Leben” i gazeta nadal wychodziła na swoje.

[68] Widząc, że odejście trzech wymienionych współpracowników zupełnie nie zaszkodziło gazecie, Hochberg wmówił sobie, że jest to jego osobista zasługa i chcąc, poza znacznym czystym zyskiem, zyskać także szacunek, zaczął podawać się za faktycznego redaktora, który pisze artykuły pod nagłówkiem „Der Moment”. W końcu stał się nawet tak bezczelny, że pozwalał sobie od czasu do czasu wysyłać materiały do drukarni bez mojej wiedzy. Zdarzało się, że gdy rankiem brałem gazetę do rąk, denerwowałem się z powodu błędów, która znalazły się w gazecie z powodu „redakcji” Hochberga.

Z tego powodu doszło między nami do ostrego konfliktu.