RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. II

strona 175 z 696

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 175


152 Gospodarka [29]

ona sukienkami i oboje wyprzedają się. Należy wziąć pod uwagę, że dzisiejsze miejsce handlu starzyzną jest zupełnie inne niż dawna Wołówka, na której znajdowały się niemal wyłącznie stare rzeczy, a sprzedawcy wywodzili się z niższego elementu. Dzisiaj jest już całkiem inaczej; widać już lepsze i droższe rzeczy. Codziennie zbiera się tu dobytek rozmaitych żydowskich domostw. Spotyka się ludzi, którzy nie mieli absolutnie żadnego związku z Wołówką. Ot idzie panienka z dobrego domu, którą zazwyczaj spotykało się w cukierni albo w kinie. Dziś jest tutaj i nosi na sobie garderobę na sprzedaż. Stoi też kobieta, która z zakłopotaniem proponuje mężczyznom bieliznę własnego męża, który uciekł do Rosji.

Kogo to się nie spotka na [7] placu? Literat Sz. niesie damskie bluzki, artysta K. stoi z chłopskimi chustami, nauczyciel Z. trzyma własną wydzierganą kamizelkę. Jeśli porozmawiać z jednym z tych, co kręcą się po placu, to powie, że zaczynał właściwie od własnych rzeczy, aż w końcu „zakwalifikował się” na handlarza starzyzną. Jako sprzedawców możecie tu spotkać zdeklasowanych Żydów ze wszystkich warstw. Dawnych kupców, rzemieślników, robotników, inteligentów. Wystarczy posłuchać, jak jeden wskazuje drugiego i opowiada o jego pochodzeniu: „Tamten był gospodarzem zburzonego dziś domu.”; „Tamten miał własny bank.”; „Widzicie tego z binoklem? To lekarz.” Można też spotkać stróża żydowskiego, który w wolnej chwili sprzedaje trochę starzyzny, żydowskiego listonosza albo policjanta w cywilu z towarem. Wychodzi na to, że na trzech Żydów sprzedających swoje rzeczy z potrzeby, znajdzie się czwarty, który tymi rzeczami pohandluje. W każdym niemal domu jest ktoś zajmujący się skupem lub pośrednictwem wśród lokatorów wyprzedających swój dobytek.

Co sprzedają Żydzi? Czegóż nie sprzedają? Wynosi się: garnitury, kapoty, półbuty, wysokie buty, spodnie, suknie, zasłony, firany. W największej cenie są: poszewki, prześcieradła, obrusy i kapy. Z obrusów robi się majtki, z prześcieradeł, po przefarbowaniu na granatowo, męskie koszule. Z poszewek Żydzi wyrabiają materacyki dla Niemców. Wieczorem cały plac pokrywa pierze – Żydzi sam urządzili sobie pogrom…

Nowy towar

Gdy przechodzi się koło placu ze starzyzną, w oczy rzuca się dziwny widok: masa ludzka przemieszana z materiałami różnokolorowymi. Tłok, zamieszanie. [8] Każdy trzyma coś w pogotowiu i czeka na klienta, ma się rozumieć – na chrześcijanina. Ten jednak przychodzi z rzadka lub wcale. Chrześcijanin, który dostanie się tu, legalnie lub nielegalnie, nie potrzebuje tych rzeczy sam dla siebie, on po prostu kupuje dla klientów chrześcijańskich po „tamtej stronie”. Powstał nowy rodzaj pośredników – zarówno po stronie polskiej, jak i żydowskiej – między sprzedawcą żydowskim a klientem chrześcijańskim. Są to w większości Polacy mający możliwość przedostania się do żydowskiej dzielnicy. Może to być polski zamiatacz ulic z pozwoleniem przekraczania „granicy”, konduktor w tramwaju, inkasent z elektrowni lub gazowni, urzędnik podatkowy, komornik czy nawet policjant. Wszyscy oni stali się specjalistami w handlu i prowadzą z Żydami rozległe interesy. Oprócz tego przekradają się zwykli chrześcijanie, większość z nich z workami, skupujący starzyznę na „aryjską” Wołówkę, czyli Kercelak268. Niektórzy