RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. II

strona 198 z 696

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 198


Gospodarka [35] 175

W stosunku do Żydów obowiązywała milcząco przyjęta zasada: „Żydzi z żadnych ulg nie korzystają”. Nie ma umorzenia podatkowego, odwoływania od wymiaru podatku ani też ulgi w formie rozłożenia należności podatkowej na raty. Urzędnicy polscy, za małymi tylko wyjątkami, odnosili się w tym okresie do płatników żydowskich bardzo szorstko. Pierwsze pytanie było: „Jude[?]”337, „Nie ma nie! Tylko płacić”.

Powoli jednak czynione były próby skłonienia urzędników polskich do odstąpienia od wyżej wspomnianej, milcząco przyjętej zasady. Płatnicy żydowscy mieli na ogół kontakt z urzędnikami polskimi jeszcze z czasów przedwojennych, pod naciskiem znajomych, czy też w zamian za pewne opłaty, występowali naczelnicy urzędów skarbowych do Inspektoratów z wnioskami o umorzenie podatku, w niektórych wypadkach rozkładali sami na własną rękę na raty należności podatkowe. Wspomnieć tu muszę o jednym z pierwszych, pod naciskiem których naczelnicy urzędów skarbowych zmienili swą taktykę w stosunku do Żydów. Był to Jan Dincès338, wychrzta, aplikant adwokacki, który pierwszy zdołał uzyskać dla [2] płatników żydowskich pewne ulgi. Jako interwenient w sprawach skarbowych zdobył sobie olbrzymią podówczas popularność, a swą znajomością spraw, ludzi i stosunków panujących w urzędach skarbowych wiele się wówczas przyczynił do złagodzenia ostrego wówczas kursu wobec Żydów. Próby naczelników urzędów skarbowych złagodzenia kursu antyżydowskiego w kwestii skarbowej przez przyznanie Żydom szeregu ulg, czy to w spłacie zaległości podatkowych, czy to w zwalnianiu z opłat, zostają z czasem usankcjonowane całym szeregiem zarządzeń niemieckich władz skarbowych w stosunku do Żydów.

Utworzenie odrębnej dzielnicy żydowskiej w Warszawie w listopadzie 1940 r. wprowadziło chaos i dezorganizację w urzędach skarbowych i całkowicie uzależniło płatników żydowskich od urzędników polskich w urzędach skarbowych. Urzędnicy, wszyscy prawie hołdowali zasadzie stworzenia dla siebie ze swego stanowiska w urzędzie skarbowym dobrego źródła zarobkowego. „Nie pracujemy tak bardzo gorliwie dla władz – mawiali w przystępie szczerości – nas one mało obchodzą, możemy Wam być pomocni we wszystkim, ale i my też musimy żyć”. Jeden drugiego prześcigał w umiejętności wyciągania dla siebie jak największych zysków, często też jeden drugiemu zarobki zabierał, konkurowali ze sobą, wydzierali sobie wzajemnie klientów, podstawiali sobie nóżki. W pierwszych okresach po utworzeniu getta pomocny im był bardzo chaos, który panował wówczas w urzędach skarbowych. Utworzenie bowiem getta pociągnęło za sobą rozgraniczenie urzędów skarbowych na urzędy „gettowe” i „pozagettowe” (nomenklatura moja dla lepszego zilustrowania panujących wówczas stosunków). „Gettowe” urzędy skarbowe były to te urzędy skarbowe, które obejmowały część miasta Warszawy włączoną do dzielnicy żydowskiej. Podlegały one wszystkie I Inspektorowi [3] finansowemu Slufskiemu (w stosunku do Żydów bezwzględny, nieprzebierający w środkach). „Gettowe” urzędy skarbowe były następujące:

XI (jedenasty) Naczelnik – Górzyński, zastępca – Wiśniewski, kier[ownik] egz[ekucji?]