RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. II

strona 280 z 696

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 280


Praca przymusowa [61] 257

lepiej traktowano, bo nauczyciel i żołnierz – jak powiedział – są u Niemców „filarem narodu”. Rzeczywiście musiał on zamienić słowo ze Schmidtem, bo byłem jedynym, który mógł z nim rozmawiać. I wysłuchał mnie. Dostaliśmy żelazne topory do pracy i szła ona [teraz] znacznie lepiej i szybciej. Kiedy mieliśmy jednak postawić żelazny maszt długi na 6 metrów, byliśmy tak zmęczeni, że żaden z nas nie był tego w stanie zrobić. Przekleństwami i biciem chciano nas zmusić, ale nie mogliśmy temu podołać. W końcu pomogło nam czterech żołnierzy i maszt został postawiony.

Była już 4 po południu. Byliśmy pewni, że już nas zwolnią. Niestety, zabrano nas na drugie piętro i tam musieliśmy jeszcze dwie godziny czyścić ubikacje i łazienki. Ale byliśmy zadowoleni, bo tu było ciepło i doszliśmy do siebie. Kiedy wychodziliśmy z pracy, w bramie napadło na nas paru żołnierzy i zaczęli poganiać [7] biczem i kopniakami, tak że upadłem i zraniłem się w nogę.

Było już ciemno, gdy wróciłem do domu. Żona i dzieci czekali na mnie niecierpliwie. Tego dnia zaraz położyłem się do łóżka, pozwoliłem sobie zjeść w łóżku, bo

– wierzcie mi – nie miałem siły nawet siedzieć. Dzień ten jednak zaliczał się do normalnych, choć ciężkich dni mojej pracy w Sejmie.

***

To był wtorek lub środa, Wanuczek tu był. Wiedzieliśmy od razu, że diabeł zacznie swój taniec. Przede wszystkim nie pozwolił nikomu wyjść ze zbiórki na korytarzu na miejsce pracy przez drzwi, ale każdy musiał wyskoczyć przez okno. To nie byłoby niebezpieczne, bo nie był to taki wysoki parter, ale Wanuczek ustawił się koło okna i każdemu dawał parę zdrowych ciosów w plecy gumową pałką. Praca polegała na odgarnianiu śniegu z całego podwórka i ze ścieżek w ogrodzie sejmowym. Mróz trochę zelżał i gdyby nie Wanuczek, praca byłaby nawet przyjemna i lekka. Ale diabeł nie mógł ścierpieć, żeby Żydzi mieli lekką pracę. Kazał przynieść taczki, na których mieliśmy wynieść śnieg daleko do ogrodu, byle szybko. Normalnie droga z taczkami powinna trwać w tę i nazad pięć minut. Wanuczek przyczepił się do czterech Żydów, których pilnował i kazał im pokonać drogę z taczką ze śniegiem w ciągu dwóch minut. Patrzył na zegarek. Kto z nich nie podoła temu, otrzyma za minutę opóźnienia pięć ciosów gumową pałką. Jeden z grupy upadł pod ciosami zemdlony i nie pomogło cucenie go śniegiem [8] i wodą. Wyprowadzono go martwego na cmentarz. Wanuczek pożegnał zabitego diabelskim śmiechem i ostrzegł, że nas też pobije „do śmierci”, jeśli będziemy „tak leniwi, jak ten martwy Żyd”.

***

Ostatni szabat w Sejmie. Znajdujemy się w piwnicy, gdzie odpoczywamy. Wybrano

10 mężczyzn, którzy mają zostać, a resztę posyłają do domu. Widzimy, jak wachmeister Schmidt kręci się jakoś strasznie niecierpliwie. Nagle rozkaz – wziąć łopaty i siekiery. Zrozumieliśmy, że już dziś wyślą ludzi na tamten świat. Będąc jeszcze w piwnicy, podsłuchaliśmy rozmowę niemieckiego żołnierza – oczywiście śledczego – gdyż rozmawiał on po polsku z trzema aresztantami. W piwnicy znajdował się areszt dla skazanych, którzy spędzali w nim ostatnie kilka godzin swego życia. Potwierdził personalia każ-