RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. II

strona 97 z 696

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 97


74 Gospodarka [9]

odbywa się z wózków i koszy. Interesujące jest, że handel następuje tym razem z wózków b[…]b niż przed wojną. Wagi, miary i zachowanie się są lepsze.

Poza wymienionym wyżej handlem ulicznym powstał nielegalny handel uliczny wszelkiego rodzaju towarami108, które nie są dozwolone. Forma takiego handlu jest następująca: w ręku każdy handlarz trzyma próbki: jeden but, jedna para skarpet, kawałek skóry, kawałek materiału, próbkę manufaktury, fartucha, kawałek prześcieradła itp. Próbki trzyma się naturalnie pod płaszczem albo w ręku i zaraz po zamknięciu transakcji towar zostaje dostarczony do klienta. Nielegalny handel, który powstał na gruzach zdrowego handlu, bardzo prężnie rozwinął się i objął wszystkie kręgi. Odbiorców jest o 40% więcej, wśród Żydów w sumie o 20% więcej. Po prostu z powodu zubożenia siła nabywcza Żydów zmniejszyła się. U nie-Żydów, znajdujących się w o wiele lepszej sytuacji, wielki procent ludności (trudno dokładnie stwierdzić jaki) jest zdolny do nabywania i dzięki temu handel nielegalny żył i kwitł. Zwłaszcza chłopi i robotnicy, którzy na początku okupacji dobrze zarabiali: pierwsi z powodu drożyzny, a drudzy na skutek prac technicznych prowadzonych na początku okupacji, wzmocnili żydowski handel uliczny, płacąc za towar każdą cenę. Sytuacja ta nie trwała [jednak] długo. Z czasem siła nabywcza obu tych grup zmniejszyła się, ponieważ położenie chrześcijan [też] stopniowo pogarszało się. Zaczęto u nich konfiskować produkty żydowskie, a robotnicy tracili pracę. Naturalnie odbiło się to na handlu żydowskim i ceny w czasie okupacji przechodziły przez różne stadia wzrostu i spadku, od hossy do bessy. Przy każdym wzroście na rynku pojawiali się nowi bogacze, a po każdym spadku – biedacy. Ostatnio jednak, z powodu silnego zastoju w „handlu” powstały dotkliwe [6] spadki w tak dużym stopniu, że towary w miesiącach czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień straciły od 10 do 100% na wartości. Ludzie sprzedawali towary za bezcen, byle tylko się utrzymać. Na ulicy zapanowało zamieszanie, a handel uliczny doznał silnego wstrząsu. Pozostał handel uliczny żywnością i słodyczami. Powstała [też] nowa gałąź komiwojażerstwa – do tej pory niepraktykowanego w Warszawie – masowa sprzedaż po mieszkaniach różnych artykułów, legalna i nielegalna. Trwało to krótki czas do zamknięcia dzielnicy żydowskiej. Od tego momentu drobny handel żydowski funkcjonował jedynie dzięki swojej nielegalnej odsłonie (szmuglowi). Wyjątek stanowili sprzedawcy artykułów spożywczych. Handel spożywczy w Warszawie liczył przed wojną od 2 do

3 tysięcy zarejestrowanych sklepikarzy. Z powodu naturalnie powstałej sytuacji [gospodarczej] zaczął się on prężnie rozwijać. Przed zamknięciem dzielnicy żydowskiej na każdym kroku powstawały sklepy spożywcze niczym grzyby po deszczu. Oczywiście obecnie nastał nienormalny czas wojny i wszystko skoncentrowane jest na żywności i na chlebie, artykuły żywnościowe grają [więc] główną rolę. To spowodowało, że zdeklasowani i pozbawieni pracy Żydzi zaangażowali się w handel żywnością. To również [jednak] wciągnęło nową liczbę ludzi w bagno. Rachunek był prosty: wszystko jest interesem. Rzeczywistość wszystkim otworzyła oczy. W czasie bezpośrednio poprzedzającym zamknięcie dzielnicy żydowskiej handel żywnością przeżywa kryzys, naturalnie cichy. Człowiek z zewnątrz o tym nie wie, nie ma żadnej prasy i nie do każdego docierają wiadomości, ale zazdrość rośnie u wszystkich, [a] dlaczego zazdrośnicy sami nie zabrali się za handel żywnością. Tymczasem jest to drugi etap handlu ulicznego.