RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Spuścizny

strona 169 z 464

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 169


146 [9] Materiały Racheli Auerbach

Starego Bojana grał jednak dalej Czechow...

Ja „grałem” jakiegoś wojownika, który zgodnie z akcją (nie pamiętam juz nazwy ani treści owej sztuki) spada z muru twierdzy do rowu i leży już tam – jaki dobry kwadrans – aż do końca aktu.

Pamiętam, że leżąc tak „zabity” odezwałem się do mego również „martwego” sąsiada (również Żyda), studenta Kusznira:

– Bodajby ich ogień spalił! Skoro już mam tak leżeć, to niechby mi dali tak leżeć do jutra. Dopiero przyjechałem, nie mam pieniędzy na mieszkanie, muszę spać u znajomego, a stróż mnie tam pewnie nie wpuści.

Mój „martwy” sąsiad, towarzysz broni, roześmiał się tak głośno, że o mało nie zniweczył iluzji zastrzelonej załogi zdobytej twierdzy.

Gdyśmy się potem w garderobie przebierali, Ignatow rzucił swoim bystrym okiem na naszą bieliznę.

– Ładne pludry107 nosicie, Żydkowie. Nasz brat nie ma takich.

– Menaker, dałbyś mu ze dwie koszule za jego „prawo zamieszkania” – co?

– Trzy, sześć...

– Zrobione – krzyknął Ignatow – Dawaj tu jedną, zamienimy się. Co mam ci dać. Moje „prawo zamieszkania”. Na diabła mi ono. Bierz, pokaż tu koszulę, nuże...

– Idioci! – wmieszał się wiecznie poważny i zamyślony Strenkowski – Tyle gadać. Czyż to kupon na golenie – prawo zamieszkania? Czy to można komuś oddać, ustąpić? Pytam się ciebie? A ty czego rechoczesz? – rozkrzyczał się na Kusznira, który brał się za boki ze śmiechu. Masz ładne koszule, to ciesz się nimi, a nie drażnij niczyjej nagości, bankierska gęba jedna!

– A ty też nie możesz pożyczyć Abraszy swego prawa zamieszkania? – [24] odezwał się Ignatow. Żyd, psiakrew, a pomóc jeden drugiemu nie chce.

Tymczasem Kusznir pomógł mi owej nocy. Poszedł ze mną i odprowadził mnie do domu. Przez całą drogę martwiłem się, jak też dostanę się do bramy. Nagle wpadłem na pewien pomysł.

– Kusznir – powiadam – wiesz, że Bielajew zobowiązał mi się czymś odwdzięczyć. Może bym się tak teraz zwrócił do niego. Miejsce moje obsadzili, warunku mego i swojej obietnicy nie dotrzymali, ale o jedną rzecz mógłbym go poprosić...

– O łóżko do spania?

– Głupi, przecież u jego bramy stoi także stróż...

– A więc o co?

– Niechaj zajmie miejsce stróża w bramie przez ten cały czas, jak długo nie będę miał prawa zamieszkania – i niechaj wpuszcza mnie bez pytania: „dokąd” i „do kogo”.

Mój kolega roześmiał się. Podeszliśmy do domu przy ulicy Sadowej 32.