RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Spuścizny

strona 176 z 464

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 176


Materiały Racheli Auerbach [9] 153

I jeżeli Piotr Struve113dzisiejszy monarchista, onegdajszy marksista – powiedzieć mógł, co prawda w okresie najsurowszego marksizmu, że jednostka jest „mało ważną drobnostką”; jakież, pożal się boże, znaczenie mieć może, wśród potężnej większości jednostek wyraz jedna spośród kilku czy kilkudziesięciu tysięcy jedynaków?

A jak powiada Hamlet o Fortinbrasie?

„Dla małego skrawka ziemi położył on trupem tylu ludzi, że nie starczy jej dla nich na grób”114.

– Dzisiejsze medytacje moje przeznaczone są dla tak małej ilości czytelników, że szkoda może tego papieru, atramentu i druku...

Ale, nie zawsze przecież pisze się dla kogoś...

Niechajże mi będzie dozwolone pisać raz trochę – dla siebie.

* * *

Moje „niedające się opisać”, ale przecież w poprzednich rozdziałach [32] opisane cierpienia, które znosić musiałem podczas pierwszej zimy mego pobytu w szkole teatralnej Surowina – zwilżyły, jak czytelnikowi wiadomo, niejednokrotnie moje oko rosą łzy niemęskiej...

Teraz, w tym rozdziale przeznaczonym „dla siebie” muszę wrócić raz jeszcze do owych słonych kropelek i rzec muszę, że serce moje ubolewało nie tyle nad sobą, ile – nad moją matką...

Tyle sił, tyle tkliwości wkłada matka w osobę jedynaka, omal go nie roztopi w gorących promieniach macierzyńskiego serca.

A potem przychodzi byle złośliwiec i zaćmiewa światło jego dni, zatruwa jego życie, przemienia w męczarnię każdą jego chwilę i godzinę.

W niwecz obrócone zostają wszystkie wysiłki matki, lata całe nieustannej tęsknoty, cierpień i radości, starań i trosk i znowu nadziei...

I pewnego razu, pamiętam, jak wśród poczucia bezbronności wobec brutalnego traktowania podniósł się we mnie ostry prąd protestu – w imieniu matki.

Gdybyż to ona widziała jak Janow depce bezkarnie zielone grzędy życiowe jej syna, co by rzekła na to?

Tymczasem nie ma jej, a ja nie mam dość sił by obronić jej „pociechę”, jej cześć i dumę.

I – stąd... stąd – łzy.

Tak wyglądało moje „jedynactwo”...

O ile to przemawia do serca synów w ogóle – niekoniecznie jedynaków – którzy odczuwać mogą ból bezbronnej tkliwości dla dalekiej matki – wówczas to co