RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Spuścizny

strona 221 z 464

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 221


198 [10] Materiały Racheli Auerbach

nie elektrotechnicy, rozmaici monterzy [12] i mechanicy, którzy nigdy świdra ani młotka w ręku nie mieli, piekarze, którzy nie gnietli ciasta, szczotkarze, murarze, ba nawet rolnicy. Otóż jak pan X przepowiedział, prawdziwi rzemieślnicy pochowali się, natomiast ci nowo upieczeni „fachowcy” siedzieli w domu i jeżeli już policji żyd[owskiej] udało się kogo złowić doprowadziła ona na miejsce 80 procent takich właśnie specjalistów. Znam przypadkowo rezultat obławy przeprowadzonej przez jeden z rejonów. Na 34 osoby był tam 1 (dosłownie jeden) prawdziwy stolarz i to w dodatku wyposażony w takie papiery, że prawdopodobnie trzeba go będzie zwolnić. Z pozostałych za jednym „elektromonterem” przyleciał ojciec, wykrzykując na głos, że jego syn nie śmie dotknąć się przewodów elektrycznych, bo jeszcze prąd go może złapać. Niedawno ożeniony „rolnik” zawdzięcza swoją specjalność prawdopodobnie ofiarności teścia, który potrzebną sumę potrącić musiał z posagu i obecnie dalej gotów jest łożyć na wykup, byle młody pan nie został wysłany do pracy rolnej na wieś, znaną mu dotychczas tylko z przedwojennych wyjazdów na letnisko. Gość ten był zresztą schowany za tapczanem, gdy po niego przyszli, młoda żoneczka w zarzuconym naprędce szlafroczku próbowała przekonać „żydowskich gazłenów”246, że go nie ma w domu. „Szantaż się nie udał” odezwał się dość cienkim głosem na sam widok, że go spostrzegli i udał się w charakterze „złapanego” do rejonu.


Deseń i osnowa materiału dni. Osnowa ta to neutralnego koloru powszedniość powtarzających się czynności i faktów życia codziennego, tło szare, mniej więcej to samo, tylko blaknące z latami, a niekiedy lekko zabarwione łuną, brzaskiem, poświatą, cieniem rzeczy przychodzących i odchodzących, których domeną jest – deseń247.


Do rejonu. Jeden ze złapanych okazał się takim siłaczem, że wedle słów porządkowego trzeba by go było przewozić na taczkach lub bodaj na rykszy, gdyby te pojazdy w nocy kursowały. Jeszcze jeden był nawet głuchoniemy i buczał charakterystycznym buczeniem niemowy, wywołując [13] przez całą noc wesołość całej młodej hałastry policjantów i ich ofiar zgromadzonych w rejonie. Jeden próbował uciec z rejonu i skrył się w kominie, skąd wyciągnięto go o piątej rano usmolonego jak kominiarza. Obława po domach trwała do godziny 2.15 w nocy. Policjanci chodzili oddziałami po 6-ciu. Wszędzie, gdzie przychodzili, domy były uprzedzone i przygotowane dzięki krążącym od rana plotkom. Zazwyczaj bramę otwierała raczej kobieta, żona dozorcy, która po upewnieniu się, że to tylko żydowska policja, krzyczeć poczynała w jakiś umówiony sposób na cały dom. Jedna krzyczała „Pejsach gimer aher dem szlisł”248. Zapomniała klucza. Gdzie indziej akurat tego wieczoru zgasła elektryczność w klatce schodowej. Na podwórku dyżurowały