RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Spuścizny

strona 242 z 464

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 242


Materiały Racheli Auerbach [10] 219

przed żandarmem, a ten wygrażał mu pięścią. b[…]b więc co było, ale nieprędko zdobył się na to by cokolwiek powiedzieć. Kolacji bb[…]bb Zamiast tego biegał co kwadrans do pewnego miejsca, by wydalić z trzewi resztki niestrawionego obiadu. „Co za szczęście – zwierzał mi się – że tę biegunkę (lojalność organizmu) dostałem dopiero teraz”. Jedna rzecz tylko napełniała go niepokojem. Czy aby jednak „jeki” się jeszcze nie spostrzeże, że po wszystkich poprawkach w worku było tylko 50% owsa…

W[arszawa] 9 VI 1942

Niech raz na odmianę opowiem coś pogodniejszego, jakkolwiek dzień dzisiejszy pogodą zgoła nie grzeszył. Polowanie na Żyda idzie całą parą i dzień dzisiejszy obfitował w ofiary różnej kategorii. Wyciągnięci w nocy z łóżek reżyser Szaro317 z teściem i szwagrem, zastrzeleni wedle listy, zastrzeleni na ulicy w dzień szmuglerzy, nie szmuglerzy. Jacyś cywile [41] strzelali w tłum na placyku targowym, na ul. Ceglanej, czy na skwerku. Są zabici na miejscu, są śmiertelnie ranni, na Krochmalnej i Waliców wybuchła dzisiaj przed wieczorem śmiertelna panika, przechodzenie wzdłuż ogrodzeń kolczastych w „małym ghettcie” stało się w rzeczy samej, o każdej porze dnia, w najwyższym stopniu ryzykowne. Idąc Lesznem po godz. 8-mej, byłam świadkiem sceny następującej. W pewnym momencie nadjechała była od strony Żelaznej w pełnym galopie ryksza, na której siedziały dwie kobiety, widocznie matka z córką. Matka zemdlona trzymała głowę na ramieniu córki, z policzka pod lewym okiem sączyła się krew. Nie tylko jej twarz, ale nawet bose, bezwładnie zwisające stopy były trupio blade. Za pierwszą rykszą jechała pędem druga, jakiś towarzyszący im policjant, może krewny tych pań bb[…]bb wołał alarmowym głosem: „wypadek, wypadek, na bok”. Zajechali pełnym galopem do budynku dawnego pogotowia, a obecnie wydziału zdrowia318 i, nie zastawszy tam widać lekarzy, z tym samem impetem pojechali z powrotem i pędzili w dół Leszna w kierunku szpitala… Ale miałam przecież opowiedzieć o rzeczach weselszych – romansach Niemców z Żydówkami. O dwu takich wypadkach słyszałam. Jeden banalny. Jeden z funkcjonariuszy policji niemieckiej na Pawiaku ma w sąsiednim domu kochankę żydowską, podobno osobę lżejszych obyczajów. Odwiedza ją co wieczora, sprowadza na dół, spacerują razem po podwórzu, idylla. Ciekawszy jest drugi wypadek. Lotnik imieniem Fritz, który dawniej stacjonował na Pradze, zna stamtąd ładną dziewczynę żydowską, córkę zamożnego stolarza, z którą jest od półtora roku najnormalniej w świecie – zaręczony. Oboje noszą obrączki. Korespondują ze sobą,