RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 123 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 123


96 Uchodźcy i przesiedleńcy [12]

gości odpowiedział, że tych co więcej zapłacą. Widząc naszą konsternację po chwili dodał: „na rzecz Gminy”. Nie chcąc wysłuchać dalszych naszych żalów wstał i władczym głosem poprosił o opuszczenie gabinetu, gdyż przeszkadzamy mu w pracy.

Widzieliśmy, żeśmy brzydko wpadli. Opuściwszy gabinet i spacerując po salach, co chwila się zgłaszał inny pośrednik z bardzo ponętnymi propozycjami: za cenę taką i taką [5] możemy natychmiast być odesłani, za cenę taką paczki będą wydane bez przeszkód itd. Podczas tego spaceru przypadkiem natrafiłem na jegomościa, który najspokojniej niósł jedną z moich waliz. Na alarm mój przybiegł funkcjonariusz naszej Służby Porządkowej, który złodzieja z walizą odprowadził do Kierownika. Tam sprawa się wyjaśniła, ale waliza została. W tym czasie otrzymano wiadomość, że do kwarantanny ma przybyć nowa partia wysiedleńców Kierownik więc zezwala na opuszczenie każdemu, co ma do dyspozycji, jakiekolwiek locum w Warszawie, ale bez paczek. Ucieszyliśmy się i z tego i każdy z nas pospieszył zapisać na wyjście żonę i dzieci. Zbiórka na podwórku rozpoczęła się o 1–ej po południu. Mija jedna godzina, druga, brama zostaje zamknięta, a kobiety i dzieci wprowadzone na dworzec marzną. Wszyscy są głodni. Był podobno chleb na sprzedaż u służby po 6–8 zł bochenek, ale na to trzeba było się wcześniej zapisać, a myśmy nie wiedzieli.

Szukam Kierownika, ale ten gdzieś znikł. Zgłasza się natychmiast jakiś pośrednik, który nam oświadcza, że za cenę zł 10.000 zebrani mogą [6] natychmiast być zwolnieni, paczki dostarczone w najlepszym porządku. Dodaje, że nie jest to cena wygórowana, gdyż w Gminie nas to drożej będzie kosztować. Postanowiliśmy jednak nie dać się szantażować i nie wdajemy się nawet w targi. Czekamy. Jest już godzina 4–ta p[o] p[ołudniu]. Gdy brama zostaje otwarta i pierwsza partia wypuszczona. Naprędce uchwalamy, że delegację pozostawimy na miejscu, aby jeśli się nie uda, możliwie pilnowała nasze paczki w magazynie, a kto może wybiera się do wyjścia. Jestem wśród tych, co wychodzą i ustawiam się w kolejce.

Ścisk jest niemiłosierny. Wypuszczanie następuje powoli. Korzystam z tej zwłoki, aby parę razy jeszcze pójść na górę [po] moją walizkę. Znajduje się ona w gabinecie Kierownika, jest tam podobno pewna, ale wydać ją może tylko Kierownik osobiście, a jego nie ma. Gdy po godzinie znajduję się wśród szczęśliwych, opuszczających pod eskortą Służby Porządkowej gościnne mury kwarantanny, spotykam Kierownika. Proszę go, o wydanie mi walizki, [na] co on kategorycznie odmawia, gdyż nie wolno mu opuszczać swego stanowiska po drugiej stronie bramy dla celów prywatnych. Przyrzeka mi natomiast wydanie jej uprawnionemu przeze mnie funkcjonariuszowi. [7] Nie myślę więc więcej o poście[li] a[...]a paczkach, uratowanych z Jeziorny. Zajmuje mię w tej chwili jedno, czy uda mi się na noc gdzieś ulokować moją rodzinę, aby mogła się uspokoić nieco i przyjść do siebie po przejściach ostatnich dni.


ARG I 488 (Ring. I/22).
Opis: odpis (2 egz.), rkps, ołówek, j.pol., 145x205 mm, drobne uszkodzenia i ubytki tekstu, k. 14, s. 14.
Edycja na podstawie oryg. k. 7, s. 7.