RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 164 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 164


Uchodźcy i przesiedleńcy [17] 137

[12] Duży trzypiętrowy gmach. Długie korytarze jasne i widne. Ostry zapach siarki stara się przebić przez nagromadzoną woń potu i brudu.

Na parterze drewniana ściana dzieli część tak zwaną czystą od tak zwanej brudnej. Do tej drugiej kieruje się przesiedleńców, którzy przybyli z drogi i jeszcze nie są wykąpani. Do pierwszej wchodzi się po kąpieli. Przychodzącym z drogi daje się kawę i chleb z marmoladą, po uprzednim rozmieszczeniu ich. Kobiety i dzieci idą do sali gimnastycznej, gdzie ze względu na przestrzeń jest więcej powietrza. Resztę lokuje się na salach bocznych. Wszędzie rozłożone są drewniane prycze.

Wychodzącym z łaźni daje się znowu kawę i chleb. Potem rozsyła się ich do rodziców, bezdomnych do punktów, chorych [13] i kaleki do szpitala.


Pisane w lutym 1941 roku.

Nocą i dniem, koleją, wozami, autobusami jadą do nas Żydzi z miast i wsi polsk[ich. Za] nimi dom wysiłkiem i trudem lat całych pracy zbudowany, przed nimi głód, nędza i bezrobocie[.] U progu nowego życia kwarantanna. Duże sale dawnej szkoły szare są od brudu, kurzu i wyziewów ludzkich. Utrudzeni drogą, głodni, przybywają na miejsce, gdzie otrzymują kubek kawy i chleb, o ile jest.

Tu ujawnia się nasza wspólna niedola. Nędza ta jest tym straszniejsza, że ci ludzie często na ten chleb jeszcze mają, a nie mogą go kupić, bo nie ma gdzie (kwarantanna znajduje się w dzielnicy aryjskiej, gdzie sprzedawanie Żydom jest wzbronione). Patronat zaś nie ma pieniędzy na kupno chleba w ilości potrzebnej. Ludzie po dwa dni [14] będący w drodze i nic nie jedzący przez te[n] cały czas, otrzymują jedną kromkę chleba wagi około 10 dag, bo trzeba tak podzielić, żeby dla wszystkich starczyło.

Stąd rozpacz i narzekanie i bezradność, od której ręce opadają.

Wszyscy są wystraszeni, nie wiedzą czego się trzymać. Chwytają się wszystkiego byle tylko uwolnić się od tego koszmaru.

I, jak wszędzie, zjawiają się między nimi ci, którzy z każdego ludzkiego nieszczęścia korzyść ciągnąć potrafią i wyłudzają od nich pieniądze, że do kąpieli nie pójdą, jeśli zapłacą, że rzeczy do dezynfekcji się nie odda. Ciemnota i oszustwo podały sobie ręce i tańczą na bezmiarze ludzkiego cierpienia. Do kwarantanny kierowani są ci, którzy przyjeżdżają etapem, to jest ci najnieszczęśliwsi, którzy, albo nie zdążyli w porę wyjechać [15] albo nie mieli pieniędzy na oddzielny wyjazd. Nędza. Majątku całego kilkadziesiąt, lub kilkanaście złotych. Koperty, do których wkłada się depozyty, wykazują smutną rzeczywistość tych ludzi. Do żydowskiej Warszawy sięgają legiony żebraków, bo jeśli nimi jeszcze nie są w tej chwili, będą za tydzień.

Z uratowanego majątku często niewiele dociera do rąk właściciela.

Smutną kartę przedstawia działalność Żydowskiej Służby Porządkowej. Z opowiadań przesiedleńców i raportów (wiem, że dwa były złożone) wynika, że czasami byli ograbiani przez samych milicjantów.