182 Komitety Domowe [21]
miasta ponurą purpurą [łuną] [18] oświetliła nadchodzącą noc. W świetle olbrzymich pochodni palących się domów ulic Stawki, Niskiej i innych widać było błędne widma ludzkie, krążące bezrozumnie lub uciekające w najwyższej panice z tobołkiem pościeli lub inną chudobą mizerną, uratowaną często z narażeniem życia. Wśród krzyków, jęków, płaczu i nawoływań szukano wyjścia z wrzaskliwego, piekielnego kręgu objętych pożarem ulic. Taki widok wstrząsnąć może każdym świadkiem, dla bohaterów jest przeżyciem innego rodzaju, więc Kom[itet] Lok[atorów] przy ul. Nalewki 23 postanawia na posiedzeniu dn. 16/IX zakupić motopompę (7.000 zł) i zaangażować strażaków do ratowania obu domów na wypadek pożaru. Niejedna Gmina, a może i miasteczko, długo dyskutowałyby możliwość i konieczność takich inwestycji. Względy budżetowe nie byłyby obojętne. Około 1000 dusz [19] i kilkuset lokatorów nowego domu ilościowo wprawdzie nie przewyższają liczby ludności zorganizowanej wyżej wymienionych kolektywów, ale gospodarczo i majątkowo [ma]ją wielkość niewspółmiernie wyższą. Bogate kupiectwo żydowskie. Jeszcze się półki uginają pod stosami najrozmaitszych kawiorów, składy pełne są wszelkiego bogactwa, a kupiec czuje się pewnie tylko wtedy, gdy ma towar. To, co mogłoby się stać pastwą płomieni jest wartością bezgranicznie wielką. Prz[e]cież strzępami już tylko obecnie tych „towarów” żyją jeszcze Żydzi w trzecim roku wojny i dla wielu z nich jest to jedyna możliwość przetrwania. Materiały włókiennicze, bielizna, pończochy, skóry, obuwie, galanteria — całe złoża tego wszystkiego mieści w sobie dom Nalewki. To też specjalnie do tego celu wybrana Kom[isja] przeprowadzić musi transakcję nabycia motopompy i pertrakto[wać] ze strażakami. Dom Nalewki 23 będzie mia[ł] własną straż ogniową.
[20] Na następnych posiedzeniach (19, 20/IX) ustalają na nowo dyżury O.P.L., załatwia się zgodnie z zarządzeniem Komendanta bloku wywózkę śmieci, maskowanie taboru, w obawie przed brakiem wody postanawiają wiercić własną studnię.
W tym okresie niektórzy lokatorzy, którzy jednak nie chcieli więcej łożyć pieniędzy na akcję, tak też zazdrośnie patrzyli na wzrastający autorytet niektórych lokatorów najbardziej zaangażowanych w pracy, zorganizowali najgorsze elementy i pod hasłem rzekomych nadużyć usiłowali rozbić doniosłą pracę dotychczasową. „Bunt ludu” łatwo rozładowano. Rola tych, który oczekiwali, że będą mieli korzyści osobiste zbyt była przejrzysta. Ściągnięto niektórych do kontroli kosztów, innych do utrzymania porządku, p[ozo]stałych zatrudniono na innych plac[ówkach].
[21]Akcja się załamała. P[an] Kahan wygłosił wtedy płomienne przemówienie, którego ideą przewodnią było „Dla kogo ja to robiłem”. („Dla kogo narażałem życie, dla kogo pod obstrzałem ciągnąłem osobiście worek ryżu, dla kogo pracowałem? Nie dla Was, którzy pieniądze macie, a nie chcecie ich dać”). Wrażenie tego przemówienia było tak silne, że opozycja znalazła się w mniejszości, uznała się za pokonaną i podporządkowała się nowemu regulatorowi życia w osobie Kom[itetu] Lok[atorów].