RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 232 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 232


Kobiety [25] 205

głębokiej sympatii. Została jego kochanką. Dzięki niemu pani G. rozszerzyła skalę swoich interesów, zarabiała i wydatnie pomagała rodzicom. Sublokator wyjeżdżał często na prow[in]cję i do Rzeszy, i z[a] każdym razem pani G. powierzała mu w [kom]is różne wartościowe przedmioty, zaś gdy on sprowadzał stamtąd transporty mąki, kasz itd. zyskiwała odeń zezwolenie na wyłączną sprzedaż. Taki stan rzeczy trwał aż do 15 listopada 1940 r. Potem sytuacja zmieniła się radykalnie. Ghetto odcięło rodziców pani G. od interesu, rozłączyło ich z sublokatorem. Zachwiały się znów podstawy egzystencji materialnej pani G. i jej rodziny. By zapobiec katastrofie ostateczn[e]j ruiny należało poczynić jakieś radykal[ne] posunięcia w kierunku znalezienia nowego [zajęcia. Dzięki] energicznym zabiegom pani G. ud[ało się wy]nająć nowy lokal na restaurację przy [jednej z g]łównych ulic w „dużym” ghetcie. Pani G. objęła [posadę ku]charki w restauracji rodziców. Wstawała [wcześnie i] pomagała w przygotowaniach w ku[chni]. Do domu wracała często już po g[odzinie] poli[cyjnej]. Była duszą i atrakcją interesu. Jej przyjaciel aryjski przychodził początkowo codziennie, p[rz]ynosił jej przepustki na „tamtą stronę”, pomagał w szmuglowaniu tłuszczu, kasz, mąki, mięsa. Ale rychło ostygł jego zapał uczuciowy, przychodził cora[z] rzadziej, aż wreszcie odwiedziny jego zupełnie ustały. Interes bez dopływu artykułów po taniej cenie zaczął się stopniowo staczać, aż wreszcie w niespełna dziewięć miesięcy po jego uruchomieniu został zamknięty. Rodzina pani G. znalazła się już nie tylko nad przepaścią materialną, ale w nędzy. Stracili oni bowiem cały kapitał, który zdobyli sprzedając meble, kosztowności, futra, [20] lepszą garderobę. Na pomoc z nikąd nie mogli liczyć. Pani G. nie straciła i tym razem ducha. Zaczęła się ubiegać o jakieś nowe zajęcie. W tym właśnie czasie jeden z sąsiadów, właściciel lokalu gastronomiczno–rozrywkowego zaangażował ją w charakterze kelnerki. Pracowała na procentach, to też wysilała się, by wyciągnąć jak największe za[rob]ki. Przychodziła do pracy o godzinie 10 rano, wracała a[...]a przed 9–tą. Wszelako zarobki kelnerki nie mogły starczyć na utrzymanie całej rodziny. Musiała więc pomyśleć o uzupełnieniu budżetu. I znów zaczęła szmuglować. Dom, w którym mieszkała stał na pograniczu ghetta. Już koło bramy ciągnął się mur, do muru przylegał płot, zbity dość luźno z desek. Pani G. weszła w porozumienie z pewnym szewcem, mieszkającym naprzeciwko jej domu — po aryjskiej stronie i za jego pośrednictwem zaczęła szmuglować owoce, papierosy, tytoń, żarówki — [wszystko] co się dało. Pani G. zamawiała towary telefo[nicznie, d]ostawcy aryjscy dostarczali je szewcowi zaś [on] — zazwyczaj między godziną 1 a 2 — [przerzucał] paczki przez płot. I co noc o umówionej por[ze, na u]mówiony sygnał Pani G. wychodziła z bramy [i w bł]yskawicznym pośpiechu odbierała towar. Ra[zu pew]nego wyszła, jak każdej nocy na znajomy syg[na]ł. Nie przeczuwając nic złego zbliżyła się do p[łot]u i już sięgała po towar, gdy nagle jakieś dwie obce, mocne dłonie chwyciły jej ręce kleszczącym uściskiem. To żandarm niemiecki, przyczajony za filarami zruinowanego gmachu, tuż przy płocie, wyślizgnął się znienacka z kryjówki, w chwili, gdy prawie podnosił paczkę by ją podać swej odbiorczyni. Pani G. zadrżała, nie straci-