RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 241 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 241


214 Kobiety [25]

Została zaaresztowana, po kilku dniach stawiona przed sąd i skazana na śmierć. [34] Przypadek sprawił, że zarządzono rewizję procesu: wyrok śmierci zamieniono na bezterminowe więzienie. Inna skazana to młoda jeszcze dziewczyna. Pracowała w interesie swego ojca. Pewnego dnia zgłosił się do nich jakiś obcy pan aryjczyk. Kupio[ny] przezeń towar owinęła w starą gazetę: „Nasz Przegląd”38. Złośliwy przypadek zrządził, że na łamach tego numeru wydrukowany był artykuł anty hitlero[wski.] Uwięziono ją i jej ojca. Ojca wysłano do obozu koncentracyjnego; po kilku dniach został rozstrzelany. Ją czeka długoletnia kara.

Było kilka skazanych za nie noszenie opasek, kilka za prz[estęps]two „rassenschande”39.

Pewną Żydówkę ujęto w lokalu rozrywkowym w towarzystwie umundurowane[go] [Niemca].

Druga była fordanserką w [restaur]acji, którego właściciel był Folksde[u]tschem. [Forda]nserka cieszyła się powodzeniem, więc póki kontrakt z nią trwał w mocy, krył ją i tolerował. W dniu wygaśnięcia terminu — zadenuncjował ją.

Zwierzenia płynęły jak ponura spowiedź czasu. Pani K. wsłuchiwała się w nie i zwątpienie i beznadziejność wzbierały w niej łzawą falą. Przywarta do ściany pod murem siedziała nieruchomo przez długie godziny.

30 kwietnia 1940 r. — na trzeci dzień po uwięzieniu — pani K. zwabiona odgłosami dochodzącymi z dziedzińca zbliżyła się do okna. Na dole w dwóch szeregach ustawieni byli więźniowie — oficer niemiecki dokonywał przeglądu. I oto na końcu drugiego rzędu pani K. dostrzegła swego męża. Zawołała. Usłyszał ją, spojrzał w górę, uśmiechnął się. I znów otucha ożywiła panią K. Teraz już z pewnością zostanie zwolniona. I znów czekała na próżno.

Drugiego maja (1940 r.), o wczesnej godzinie zaroiło się na dziedzińcu więzienia. Zmieszane głosy uderzały w górę groźną siłą. Pani K. przyw[arła] [35] do okna. I oto znów ujrzała swego męża: stał [wśród] więźniów, wysyłanych do obozu koncentracyjnego. Z tą samą grupą wysłany został były prezydent m[iasta] Warszawy (Stefan Starzyński)40. Rozdzierające sceny towarzyszyły odjazdowi. Skazanych wpychano brutalnie do zamkniętych samochodów ciężarowych. Każdego ostatniego wsiadającego do samochodu raczono brutalnym kopnięciem, przy czym zatrzaskiwano za nimi drzwi z tak gwałtowną nieostrożnością, że były liczne wypadki odcięcia palców, dłoni, zranione głowy itd. Przed tym — jeszcze na dziedzińcu żandar-