218 Kobiety [25]
Pani K. poniosła ciężką stratę materialną, ale nie załamała się. Cóż może ta strata znaczyć w porównaniu z losem jej męża. A on wciąż błagał o [40] pomoc i pani K. wytężała siły by go ratować.
Jej życie w ghecie ułożyło się dość spokojnie. Sprzedawała stopniowo resztki towaru, od czasu do czasu pośredniczyła w jakiejś transakcji handlowej w swojej branży, sprzedawała różne cenniejsze przedmioty z domu, garderobę itd. I tak żyła rozdarta między obowiązkami macierzyńskimi a marzeniem o powrocie męża.
Panią K. nie omyliły przeczucia. W gestapo oświadczono jej z bezlitosną obojętnością: „pani mąż u[m]arł 17 ma[r]ca o godz. 9 wieczór. Przyczyna śmie[rci] nieustalona”.
Rzeczy po nim wróciły w porządku.
* * *
Pani B. liczy lat 48. Krótko po wojnie światowej (1914–18) wyjechała do Berlina, gdzie ukończyła kurs pielęgniarstwa oraz wychowania fizycznego. Po powrocie do Warszawy zarabiała, pracując równolegle w obu dziedzinach swej specjalności: pielęgniarstwa i gimnast[y]ki. Wiele czasu poświęcała pracy społecznej. Na wiosnę 1939 roku, kiedy atmosfera polityczna naelektryzowana już była niepewnością jutra i kiedy tworzyć zacz[ę]ły się kursy przeszkolenia Obrony Przeciwlotnicze[j], pani B. ukończyła specjalny kurs instruktorski O.P.L. Potem zorganizowała ona kurs przeszkolenia O.P.L. dla kobiet na terenie swego domu. By zademonstrować osią[g]nięte wyni[k]i swojej pracy pani B. zainscenizowała [w] obecności delegacji polskiej O.P.L. próbny nalot. Akcja obrony udała się bardzo dobrze. Panią B. zamianowano wice komendantem na blok domów, obejmujący jej własny i dwa sąsiednie. Komendantem był starszy oficer polski.
Wybuchła wojna (1 września 1939 r.). I już po dwóch dniach komendant usunął się ze swego stanowiska. [41] Wówczas pani B. automatycznie objęła funkcje komendanta. Z sprężystością organizacyjną wyłoniła w ciągu dnia wszystkie komisje O.P.L. na terenie całego bloku. W przerwach między nalotami sprawdzała, czy w bramie czynne są dyżury, czy na strychach nie brak łopat, kadzi z wodą i piasku, zaś w czasie nalotów czuwała, by każdy z członków O.P.L. był na miejscu swego przeznaczenia.
Pod koniec drugiego tygodnia wojny do Warszawy przybyli pierwsi uchodźcy z Łodzi, Kalisza, Torunia. Byli wycieńczeni, o[bdar]ci, bez pieniędzy. Trzeba było pomyśleć o jakiejś dor[aź]nej pomocy dla nich. Pani B. zwróciła się do Komite[tu] Obywatelskieg[o]44 z prośbą o przydział produktów i przy pomocy pań z sweg[o]