222 Kobiety [25]
Mimo ciągłego borykania się z materialną egzystencją pani B. nie ogranicza się do [47] pracy zarobkowej. Dużo czasu, bo niemal wszystkie wieczory poświęca ona pracy w Kom[itecie] Pań na terenie swego domu. Codziennie odwiedza punkt na jej podwórku. W okresie szalejącej epidemii tyfusu, robiła chorym bezinteresownie zastrzyki i okłady, starała się o lepszy wikt dla nich. Ona też stoi na czele akcji dożywiania biednych dzieci ich domu. W pracy społecznej pani B. znajduje ujście dla swej energii, zaś rezultaty jakie osiąga dają jej zadowolenie i krzepią ją w jej walce o przetrwanie.
* * *
Wojna obecna wyjaskrawiła szczególnie dwa typy duchowe kobiet. Są kobiety, które po kilkakrotnych zawodach doznanych na drodze zmagań o byt, nie zatrzymują się wprawdzie, ale prą naprzód niesione siłą inercji i jakąś fatalistyczną wiarą w swoje przeznaczenie. Walczą nadal po prostu dlatego, że muszą. Ale są też takie kobiety, w których żywotność w chwili niepowodzenia nie tylko się nie osłabia, ale wręcz przeciwnie, wybucha jakąś wzmożoną reakcją obronną. Walczą nadal ponieważ wola życia góruje w nich ponad wszystkim.
Kategorię tych kobiet reprezentuje właśnie pani H. Jest młoda, liczy lat 30, posiada atrakcyjną i wybitnie aryjską urodę. Pochodzi ze sfery drobnomieszczańskiej, ale wpływy kulturalne artystycznego środowiska, w których przebywa od szeregu lat swego małżeństwa, zmyły z niej naloty wychowawcze rodzimego domu.
[48] Przed wojną pani H. była kierowniczką działu pończoch w wielkiej aryjskiej firmie zagranicznej. Już w pierwszych dniach września 1939 r. straciła zajęcie.
W okresie bombardowania pani H. brała czynny udział w życiu swego domu. Należała do O.P.L. nie pełniła jednak żadnej stałej funkcji. Gdziekolwiek tylko była potrzebna jej pomoc — niosła ją chętnie. Ale praca w O.P.L., polegająca wówczas głównie na dyżurach w bramie, wydawała jej się zbyt ograniczona. Pociągała ją praca społeczna w szerszym zakresie. Ponieważ pani H. umiała dobrze szyć, postanowiła wraz z koleżanką swą zgłosić się, jako wolontariuszki, do polskiego punktu, gdzie przyjmowano robotnice do szycia bielizny dla wojska. Zwracała się kolejno do kilku punktów, ale wszędzie odmawiano przyjęcia ich z powodu ich semickiego pochodzenia.
Przez pierwsze tygodnie bombardowania pani H. była bardzo ruchliwa. Materialnie zabezpieczona — posiadała bowiem zapasy żywności a nawet pewne zasoby pieniężne — w tym czasie zajęta była głównie troską o los jej najbliższej rodziny. 7 września matka pani H. została ranna i pani H. biegała, by wystarać się dla niej o miejsce w szpitalu lub w jakiejś klinice prywatnej; ciotka jej została spalona i pani H. zabiegała energicznie o pomoc materialną oraz dach nad głową dla niej.