Kobiety [25] 269
* * *
W pewną senną ciszę miesz[kania] przy ulicy L. wdzierają się przez uchylone okno (czerwiec 1942 r.) odgłosy przyśpieszonych kroków, uderzeń drzwiami, skrobania asfaltu, zgrzytu przekręcanego w zamku bramy klucza, krótkich, urywanych rozmów. Zbudzeni lokatorzy wiedzą, że już godzina wpół do szóstej i że to dozorczyni pani R. z jej dwoma synami rozpoczęli swój codzienny, żmudny trud doprowadzenia podwórza do porządku. Aż dziw, z jaką ruchliwością uwija się pani R., mimo swoich pięćdziesięciu lat, z jaką pogardą wykonuje swe najnieprzyjemniejsze, brudne obowiązki, bo przecież jeśli się bądź co bądź prawie pół wieku przeżyło na pewnej płaszczyźnie kulturalno–społecznej, zagwarantowanej dostatkiem i kategorią pracy, nie łatwo o asymilację psychiczną na zdegradowanym stanowisku.
Przed wojną pani R. była „panią drukarzową”. Mąż jej posiadał samodzielną drukarnię przy ulicy P. (Firma R–ma.). Materialnie powodziło im się dobrze. Pani R. nie pomagała mężowi w interesach, zajmowała się wyłącznie gospodarstwem oraz wychowaniem dzieci. Data 8 lipca 1940 roku wyżłobiła pierwszą głębszą rysę w materialnej egzystencji pani R. Tego dnia mąż jej, jak zwykle, udał się o godzinie 8 rano do drukarni. Miał nawał zamówień do wykonania. Około godziny 10 przed drukarnię mieszczącą się w lokalu od ulicy, zajechała wytworna limuzyna. Wysiedli z niej dwaj umundurowani oficerowie niemieccy, jeden żandarm oraz jeden Folksdeutsch–cywil, pełniący rolę „tłumacza”. Niemcy weszli do drukarni i już od progu nakazali bezapelacyjnym tonem przerwać pracę. Pan R. był w [141] owej chwili zu[pe]łnie sam. Oficerowie zostaw[ili] go pod nadzorem ża[nd]arma, sami udali się z Folksdeutschem do sąsiedniej [d]ru[k]arni na rewizję. Gdy wrócili, przeszukali dokładnie każdą szufladę, każdą szczelinkę, każdy kąt. Badali materiał wydrukowany, oraz matryce przygotowane do druku. A choć nie znaleźli żadnych nielegalnych ani podejrzanych druków mięli i darli wszelkie papiery. Po zakończeniu „przeglądu” jeden z oficerów przystąpił do badania pana R.: pytał o personalia, wiek, cenzus wykształcenia i doświadczenie zawodowe. Notował każdą odpowiedź. Potem wstał i grzmotnął „Raus, aber schnell, schnell”81, a ponieważ wydawało mu się, że pan R. nie dość błyskawicznie wykonuje jego rozkaz, pchnął go kopnięciem ku drzwiom. Naglony napomnieniami „schnell, schnell”82 pan R. zamknął pośpiesznie sklep, założył sztaby żelazne, przymocował je łańcuchami i ciężkimi kłódkami, a Niemcy położyli u góry, w środku i na dole na drz[wi] trzy pieczęcie z widomymi napisami: zarekwirowane.
Tego dnia o tej samej godzinie zostały z nakazu władz niemieckich opieczętowane wszystkie żydowskie przedsiębiorstwa drukarskie.