RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 324 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Zobacz oryginałpokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 324


Walka z tyfusem [28] 297

były nieliczne (w styczniu 1941 r. — 57), to też pracownicy kolumn zatrudniani byli wówczas przeciętnie po 2–3 dni w tygodniu. Po dwóch tygodniach pracy honorowej [5] rozpoczęto kolumniarzy wynagradzać w wysokości 4 zł za dni przepracowane. W związku z nasileniem epidemii w następnych miesiącach kolumniarze pracowali po 6, a nawet i po 7 dni na tydzień, przyjęto też do kolumn nowych pracowników, zaś w pierwszym rzędzie proponowano zatrudnienie pozostały[m] absolwentom kursu.

(VI.42.)


ARG I 428 (Ring. I/221).
Opis: oryg. lub odpis, rkps, atrament, j.pol., 180x214, 175x150 mm, drobne uszkodzenia i ubytki tekstu, k. 5, s. 5.


28.

1942, Warszawa–getto. NN., Wspomnienia pracownika kolumny sanitarnej. Nieskuteczność działalności kolumn w zapobieganiu epidemii, brak odpowiednich środków do dezynfekcji, rozwój łapówkarstwa


[1] W lutym, na szczęście mrozy nie dokuczały. Do pracy wychodziłem o 6–ej nad ranem. Nad miastem zalegała jeszcze ciemna noc. Rzadkie latarnie rzucały gdzieniegdzie skąpe światło. Lubiłem te nocne marsze na miejsce zbiórki, gdy śnieg skrzypiał pod butami. Praca moja była zasadniczo dość monotonna. Dość szybko doszedłem do perfekcji w uszczelnianiu okien i pieców. Nużyłoby mnie to, gdyby nie możność wniknięcia i zbadania obcego i nieznanego mi środowiska.

Chętnie zapuszczałem się w gawędy z lokatorami. Niekiedy zdawało mi się, że przeniosłem się w Egzotyczne Krainy. Ileż to razy byłem spowiednikiem stroskanych ludzi, lub świadkiem intymnie rodzinnych przekomarzań i swarów. Niemal zawsze zaindagowani przeze mnie w sprawie „parówki” ludzie lamentowali, że są niewinnymi ofiarami pomyłek lekarzy. W domu nie było — broń Boże — żadnego chorego na tyfus, tylko ktoś tam dostał zapalenia płuc, upadł na schodach i rozbił sobie głowę, lub zjadł od razu dwa twarde jaja i zepsuł sobie żołądek i ot nieszczęście na cały dom. Dopiero w marcu otrzymałem kilkakrotnie potwierdzenie wypadku duru. Zwróciło moją uwagę, że choroba kładła od razu całą rodzinę do łóżka i że chodziło prawie wyłącznie o świeżych lokatorów–uchodźców z okolicznych miasteczek, którzy przybyli ze swoją chudobą niedawno do Warszawy. Na ogół byli to