306 Walka z tyfusem [28]
zrozumienia, że to jest najnaturalniejsza rzecz pod słońcem, a nawet świecili zachęcającym przykładem. Mimo, że znajdowałem się wówczas w warunkach materialnych, że nie odczuwałem przymusu „bocznego” zarobkowania, patrzyłem na kolegów z niejaką zawiścią, gdy ci uśmiechnięci chwalili swe zdobycze, a ja jak niepyszny, sharowany więcej od innych wracałem do domu. Stopniowo i ja wdrażałem się w „branie” pieniędzy. Drożyzna, która rozszalała się i mnie kazała liczyć się z każdym groszem. A koledzy i przełożeni dbali o to, żebym się pozbywał wyrzutów sumienia. Nie mam właściwie do zanotowania wielkich „sukcesów” w tej dziedzinie; miałem czy to zbyt małe zdolności, czy to zbyt wielkie skrupuły. Ale jasne jest dla mnie, że dokonywałem czynów, które dawniej wydawałyby mi się wstrętne, a nawet teraz — z pewnej odległości musiałbym je potępić. Najgorsze, że tak mocno ugrzęzłem w tę atmosferę „łapownictwa”, a nawet przestałem w tym odczuwać cień nieprzyzwoitości. Tak, jak przebywając dłuższy czas z ludźmi, mówiącymi źle po polsku, przejąłem od nich błędy, nie spostrzegając nawet tego. Jeśli chodzi o tę atmosferę, sprzyjającą „łapownictwu” to odpowiedni przykład z góry, ostra kontrola i surowe represje mogą ją rozwiać. Gorzej się przedstawia sprawa, gdy wchodzą w grę czynniki materialne; trudniej jest zwalczyć korupcję u ludzi, których praca w kolumnach jest jedynym źródłem zdobywania pieniędzy na utrzymanie. Sprawa jest o tyle beznadziejną, że przyczyną korupcji jest nie tyle niska płaca pracowników, ile wysokie koszty utrzymania. A na to nikt w dzielnicy ani prawdopodobnie w całym kraju nie może poradzić.
Jakby się to jednak przedstawiało, w obecnych warunkach ekonomicznych uboczne zarobkowanie „kolumniarzy” w mniej lub więcej przyzwoity sposób jest logiczną, żelazną koniecznością. Mechanizm tego jest następujący: dzienna płaca pracowników wynosi netto ok. 3 zł 50 gr. na zużycie ubrania i obuwia [20] spowodowanego wyłącznie wykonywaniem pracy należy odliczyć minimum 1 zł dziennie; różnica kosztów odżywiania się pracownika przy pracy i przy odpoczynku wynosi około 2.50 dziennie, czyli że właściwa płaca pracownika równa się w praktyce zeru. Gdyby się znalazł taki osobnik, który ze względów moralnych powiedzmy, nie szuka ubocznych dochodów, to po pewnym czasie zrezygnowałby z zajęcia, gdyż jeśli chodzi o „honorową” posadę, mógłby sobie znaleźć znacznie przyjemniejszą, niż pracownika kolumn dezynfekc[yjnych].
I dlatego jest rzeczą oczywistą, że wśród kilkuset kolumniarzy nie trafił się ani jeden wyjątek, ani jeden oryginał, ani jeden — nazwijmy tak — wybryk natury, któryby na dłuższą metę wytrwał nie „biorąc” pieniędzy. Kilkudziesięcioprocentowa podwyżka poprawiłaby znacznie sytuację pracowników nie tyle ekonomiczną ile moralną. Płaca wówczas pokryłaby koszty pracy jak również dałaby pewną część utrzymania, a to wyeliminowałoby u pracowników lepiej sytuowanych materialnie, logiczną konieczność szukania ubocznych zarobków... Jedyną dodatnią stroną działalności kolumn była — że się tak wyrażę — ich akcja uświadamiająca. To piękne słowo przywodzi właściwie na myśl szlachetne czyny ludzi, którzy torują wśród ciemnoty i niewiedzy drogi dla nowych ideałów. Chodzi mi teraz o co innego, bar-