RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 365 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 365


338 Gospodarka i finanse [35]

panujących w tym zawodzie przed wojną, ułożyli niebawem całą strukturę zbiórki szmat na swoje cele. W strukturze tej zachowana została ta kolejność, która istniała i przed wojną, a mianowicie:

a) podstawą zbiórki jest tzw. „tuczkarz”, tj. zbieracz podwórzowy,

b) tuczkarz sprzedaje szmaty drobnemu hurtownikowi,

c) drobny hurtownik przekazuje je średniemu hurtownikowi,

d) średni hurtownik wreszcie oddaje szmaty do centralnego składu, który znajduje się w rękach większych hurtowników (w rodzaju pana Urwicza) a pozostaje już w bezpośrednich stosunkach z centralą niemiecką, dysponującą wszelkimi posunięciami na terenie szmaciarstwa.

Takim był oficjalny podział zakresu działalności wszystkich tych osób, które czynne były na terenie szmaciarstwa. Celem realizacji tego planu 1) stworzono wielką zbiornicę — sortownię przy ul. Młocińskiej 13, w której rezydowali panowie Urwicz et consortes6, 2) rozdzielono przepustki między drobnych hurtowników, a nawet tuczkarzy, którzy mogli rozjeżdżać, jak przed wojną, po prowincji i zbierać tam szmaty.

[3] Jednakowoż życie okazało się silniejsze, niż plany potężnego koncernu i różnych „Rohstoffzentralen”7, które z jego udziałem czynne są na terenie Warszawy. Przede wszystkim najwyższa kasta handlarzy szmatami, więksi hurtownicy, szybko potrafili wykorzystać swoje stanowiska, jako pozostających w bezpośrednim kontakcie z Niemcami, aby odpowiednio na nich „wpłynąć”. Masa szmaciarzy, znajdująca się na niższych szczeblach, jest całkowicie uzależniona od tej właśnie nielicznej grupy ludzi, którzy rozpoczęli po prostu handel przepustkami dla własnych korzyści.

Z drugiej strony centrala niemiecka wprowadziła oficjalne ceny szmat, po których zakupywała je na swój skład. Ceny te nie pozostawały w żadnym stosunku do tego, co płacili „tuczkarze” na mieście w detalu. Nie upłynęło więc wiele czasu, a detaliczny handel szmatami na terenie Warszawy, która nigdy nie była specjalnym źródłem towaru, wcale się nie opłacał.

„Tuczkarze”, którzy nie mogli za swój towar osiągnąć odpowiednich cen od swych kolejnych odbiorców, zarzucili handel szmatami i wzięli się do bardziej rentownego handlu starzyzną. Zielona opaska8, która stanowiła do niedawna jeszcze przedmiot utęsknienia szmaciarzy, straciła dla nich zupełnie urok.

Drobni hurtownicy, którzy otrzymali przepustki na rozjazdy po prowincji (w dystrykcie warszawskim) mogą utrzymać się na jako takim poziomie tylko dlatego, że część skupowanego towaru, np. kawałki materiałów, nadające się dla krawców, czapników itp., sprzedają na wolnym rynku i w ten sposób rekompensują sobie z odpowiednią nadwyżką te straty, które dla nich wynikają z różnic w cenach, przez