Wychowanie i edukacja [44] 395
polskich. Myślę jednak, że przyczyn tego zjawiska należy szukać nie tylko w „stosunkach rynkowych”, ale również w fatalnej tradycji panującej w społeczeństwie żydowskim. Zgodnie z tą tradycją zawsze przecież traktowano nauczycieli jak pariasów. Nasze komplety obejmowały przeważnie młodzież i nauczycielstwo tych samych dawnych szkół. Z tego też względu koedukacja należy do wyjątków, chociaż nie odrzuca się jej zasadniczo. Młodzież pochodząca z prowincji, stworzyła oddzielne grupy pod kierownictwem własnych nauczycieli (Łódź), częściowo zaś weszła w skład kompletów warszawskich. W zasadzie starano się realizować pełny program nauczania. Niektórym organizatorom wpadła do głowy niefortunna myśl usunięcia historii i geografii, jako szczególnie niebezpiecznych. Braki te zostały później zlikwidowane, ale wynikłe stąd zaległości dają się po dziś dzień we znaki.
Rzecz jasna, że do pracy stanęła na ogół lepsza część młodzieży, to znaczy element zdolniejszy, względnie pilniejszy, jednostki mało wartościowe szybko opadają. Stopień zamożności nie ma na to na ogół większego [4] wpływu, bo opłaty są bardzo niskie, bardzo wielu uczniów korzysta z ulg, są jednostki uczone bezpłatnie. Powtarzam, że dziewczęta okazały się chętniejsze od chłopców. Praca potoczyła się więc w zimie 1939/40 r. zupełnie zadawalająco. Uczniowie wykazali zainteresowanie pracą może nawet większe niż przed wojną. Trudność stanowił zupełny brak pracowni i bibliotek, ilość podręczników była wtedy jeszcze wystarczająca.
W pierwszej połowie 1940 r. zostało ogłoszone rozporządzenie zabraniające prowadzenia lekcji tym osobom, które nie złożą prośby o zezwolenie na nauczanie. Fakt ten wywołał niepokój wśród nauczycielstwa, nie powodując jednak paniki. Pracy nie przerwano. Wobec nowej ustawy zajęto następujące stanowisko. Stwierdzono, że zastosowanie się do niej byłoby nielojalnością z naszej strony, jako obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Wobec tego postanowiono postąpić zgodnie z decyzją nauczycieli szkół polskich i żadnych podań nie składać. Ze względów ostrożności niektóre komplety zostały rozdzielone na 2 — lub 3–osobowe grupy, co jednak się nie utrzymało, spowodowałoby bowiem zupełną ruinę materialną. Młodzież również nie zare[agowała] na groźby Niemców i kontynuowała naukę. Postaraliśmy się t[ylk]o, by uczniowie nie nosili ze sobą na ulicy zbyt wielkiej liczby książek, by w ogóle nie zwracali na siebie uwagi.
Wkrótce okazało się, że obawy nauczycieli żydowskich były bezprzedmiotowe. Niemcy zaliczyli widać ustawę szkolną do obszernej grupy zarządzeń przeznaczonych nie do istotnego wykonania, a tylko do terroryzowania ludności. Na terenie szkolnictwa polskiego zdarzyły się wprawdzie sporadyczne areszty, zresztą uwięzionych szybko zwolniono. Niemcy stanęli na stanowisku, że ustaw[a] nie dotyczy Żydów, dla których zagadnienie nauczania w ogóle nie zostało jeszcze uregulowane. Niemcy widzą, że liczne grupy młodzieży kształcą się, ale postanowili przymknąć na to oczy. Kwestia ta zupełnie ich nie obchodzi, szkoda im czasu i ludzi, by się nią zająć. Orientują się, że znakomita większość młodzieży zupełnie się [5] nie uczy, a im przecież chodzi właśnie o zdemoralizowanie szerokich mas, by tą drogą zniszczyć