RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 448 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 448


Żydzi i Polacy. Asymilatorzy i neofici [48] 421

Posiadacz soli schyla się — z dużym wysiłkiem. Walecznie uszedł kilka kroków, jakby spod ziemi zjawia się olbrzymi, barczysty „aryjczyk”, typ robociarza czy raczej „lumpenproletariusza” i zaczyna wyrywać mu worek, krzycząc na cały głos:

„Żyd ukradł sól — zabrać mu — to nie dla niego — rozdać biednym”. Wyrostki znów się zjawiają — wesoło zachęcając do wyrwania soli — przy sposobności — pogwizdując — szturchają i innych przechodzących Żydów.

Szamocząc się — olbrzym połowę soli wysypuje na bruk — resztę brutalnie wyrywa i w mgnieniu oka wskakuje w przejeżdżającą furmankę — unosząc sól wysoko na ramieniu.

* * *

Ochota. Place warzywne.

Właścicieli nie ma. Setki osób schylonych nad matką–ziemią. Motyką, nożem, patykiem czy rękami wykopują kartofle, marchew, brukiew czy cebulę.

W tej masie ludzkiej swoim ubraniem czy wyglądem wyróżnia się kilku Żydów. Zabrali zaledwie trochę warzyw — już się słyszy krzyki: „Won, Żydzi”. Zebrane warzywa wysypują — dzielą między sobą.

Żydzi z uczuciem głodu i daremnego trudu — oddalają się z pustymi woreczkami.

* * *

15 X 40 r.

Ul. Gęsia — punkt handlu manufakturą.

Sklepy na wpół pozamykane. Tam i z powrotem przechodzą wojskowi, czegoś węsząc.

Żołnierz zabiera od młodocianego handlarza ulicznego papierosy i rozdaje chłopakom polskim. Ci — ku uciesze wojskowego — rozchichotani popychają i biją przechodzących Żydów.

Trochę dalej widać wojskowego w otoczeniu młodych chłopaków — z wyglądu przypominających mieszkańców baraków dla bezdomnych.

[4] Podchodzę bliżej — chłopcy jakby odpowiadają na pytania: „Sklepy żydowskie, tu, towarów dużo”. Nim można się zorientować, nogami czy łomem, sklep rozbity. Ze wszech stron zjawiają się aryjscy amatorzy darmowego materiału. Robi się tłok. Długo obserwować nie można.

Wracając później do domu, na ulicy i w tramwajach — w różnych wersjach słyszy się: „Na Gęsiej był dziś prawdziwy pogrom. Sklepy doszczętnie ograbione, kupcy pobici, do kupca S. przyszło 2–ch wojskowych w asyście zgrai chłopaków. Sklep ograbiony, kupiec z rozpaczy dostał ataku sercowego i zmarł. Kupiec R. wi-