RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 458 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 458


Żydzi i Polacy. Asymilatorzy i neofici [51] 431

chcieli. Postawiono przed Sądem posterunek z policjantami: milicjanta żydowskiego i policjanta polskiego. Policjant żydowski sprawdzał rzekomo, czy wchodzący do Sądu ma interes do Sądu, czy też do Urzędu Skarbowego, mieszczącego się w gmachu sądowym, policjant granatowy miał sprawdzać, czy, broń Boże, szmugiel nie idzie. W gruncie rzeczy obu chodziło o łapówki. Znam wypadki, że opłacano nawet tygodniówki za wolny wstęp do Sądu. Początkowo wyobrażaliśmy sobie, że wejście do Sądu będzie [2] połączone z utrudnieniami. Adw. Berenson zawsze np. nosił pozew, celem wniesienia do Sądu. Ale, jak już przedtem zaznaczyłem, okazało się to wszystko zbyteczne, gdyż w zasadzie do gmachu sądowego łatwo było się dostać.

Początkowo na Sądy i urzędy skarbowe przeznaczone było skrzydło całe od ul. Leszna i skrzydło następne, równoległe do Leszna. Wreszcie w Sądzie mieścił się szpital niemiecki28. W miarę zbliżania się pamiętnej daty czerwcowej29, widać było widoczne przygotowania, mające na celu rozszerzenie szpitala, a bodajże już w maju przeznaczono na szpital skrzydło Sądu, przylegające do frontowej części gmachu od ul. Leszna i to wraz z korytarzami przylegającymi do tej części gmachu. Początkowo Sąd od Szpitala odgrodzony był tylko ławkami, barykadującymi przejście. Widziało się Niemców, siedzących po stronie gmachu, należącej do szpitala, tuż przy ławce odgradzającej. Zachowywali się całkiem spokojnie i można powiedzieć — z pewną apatyczną [3] ciekawością przypatrywali się publiczności, kręcącej się po kuluarach sądowych. Nie wdawali się z nikim w rozmowy, nie było na ich twarzach widać żadnego zdziwienia, gdy np. adwokat — Polak witał się serdecznie może ze swoim kolegą w opasce, albo gdy przysłuchiwali się ożywionym rozmowom pomiędzy ludźmi bez opasek i w opaskach. Śmiało można powiedzieć, że właściwie interesantów sądowych, czy do urzędów skarbowych, było znacznie mniej, aniżeli tych, którzy przychodzili do Sądu albo dla spotkań towarzyskich, interesownych, handlowych i szmuglowych, a nawet, że tak powiem, miłosnych. Sam spotykałem niejednokrotnie na IV piętrze w Sądzie parę młodą. On — chłopiec może 22–letni, blondyn z niebieskimi oczyma; ona — czarna, smukła o typowej twarzy Judyty. Piękni byli oboje tym swoim dziwnym kochaniem, tą radością, która biła z ich młodości, i dziwnym smutkiem, podkreślającym ich tragiczne położenie. Bywały dni, że byłem codziennie w Sądzie. Zawsze ich spotykałem w tym samym miejscu, zawsze ich twarze [4] wyrażały rozpaczliwe pytanie, co dalej będzie. Zresztą przechodząc po kuluarach sądowych, od razu i na pierwszy rzut oka można było poznać interesantów właściwych od tych, co przychodzili w celu spotkań. Interesanci bowiem stali albo w ogonkach przed urzędami skarbowymi, albo znajdowali się na salach rozpraw. Robiło wrażenie wobec stosunkowo małej ilości interesantów, że gmach sądowy wyłącznie przeznaczony jest tylko na miejsce spotkań. Ponadto przez Sąd aż do połowy października najłatwiej było przechodzić na stronę aryjską,