Żydzi i Polacy. Asymilatorzy i neofici [53] 449
specyficzny charakter. Gdy była mowa o zagadnieniu żydowskim, neofici sąsiedzi kalwini nie mieli o tym problemie najmniejszego pojęcia, wszystko było dla nich obce i niezrozumiałe. Jedyne mieli pragnienie: wrócić do dzielnicy aryjskiej do swego mieszkania i otoczenia chrześcijańskiego. Z kolegami żyli dobrze, chociaż uchwalili aby do stowarzyszenia urzędników Banku Polskiego nie mogli [7] należeć, gdyż byli urodzony z rodziców żydowskich. Ostatnio stosunki z niektórymi kolegami zepsuły się, zwierzali mi się nasi semiccy kalwini. A pomimo to, jak nam było dobrze. Dla żydostwa nawet w obrębie gheta nie mieli współczucia, przeciwnie, nabrali obrzydzenia, jak twierdzili, gdyż poznali wszystkie jego złe cechy. Dlaczego żydostwo ma te cech[y] i skąd się one do niego wzięły, nad tym się nie zastanawiali. Tacy są na ogół mechesi w ghecie. Prawie nikt z nich się nie zmienił. Na koniec przytaczam charakterystykę przedstawiciela świata naukowego, neofity zajmującego wybitne stanowisko w szpitalnictwie84. Znam go od lat 16, jeszcze z czasów akademickich. Syn poważanego lekarza warszawskiego, który miał dużą praktykę i brał czynny udział w żydowskim życiu filantropijnym. Był członkiem zarządu Żydowskiego Koła Medyków z ramienia asymilacji, którą reprezentował w skrajnym kierunku. Po skończeniu studiów nie miał zamiaru poświęcać się praktyce, lecz tylko naukowej medycynie. Obrał anatomię. Przyjął chrzest nie tyle dla kariery, ile dla zerwania z żydostwem, które go zawsze, jak mnie się przyznał, raziło. Przed wojną był na stanowisku zastępcy prosektorów szpit[ala] Św. Ducha85. Jako wybitny badacz z dziedziny badania raka otrzymał rządowe subsydium imienia Jakuba Potockiego. Pisał bardzo wiele z dziedziny anatomii oraz metod rozpoznania raka. Prace jego cieszą się wielkim uznaniem, nie tylko w świecie naukowo– lekarskim polskim, ale i zagranicą. Napisał ich dwadzieścia kilka. Niektóre pisał sam w językach obcych, inne zostały przetłumaczone i wydrukowane w najpoważniejszych czasopismach medycznych za granicą. Przed samą wojną miał otrzymać docenturę na Uniwersytecie Warszawskim, lecz zawierucha i pożoga obecna stanęła na przeszkodzie. Gdy wybuchła wojna i wkroczyli okupanci, zmuszony został opuścić stanowisko w szpitalu Św. Ducha. Wydział szpitalnictwa m. Warszawy powołał go na naczelne stanowisko w szpitalu żydowskim na Czystem. Objął je i trzeba przyznać, wywiązuje się znakomicie ze swego zadania. Jestem z nim zaprzyjaźniony. Dyskutuje na temat żydowski. Nastawienie ma nierówne. Na stanowisku dyrektora, nadmieniał mi, dużo złych cech poznał wśród Żydów i to w świecie lekarskim. Daje mi często przykłady. Nadmienia, że tego rodzaju stosunków nigdy nie było w świecie lekarskim polskim. Intrygi, denucjacje — to go bardzo boli