Obrazy getta [3] 25
[15]50[16]
O namiastkach, falsyfikatach i niefachowości
„Va banque”, „na całego”, „kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje”, „albo — albo”, „z góry na złamanie karku”, „byle co, byle jak” — oto hasła, jakie przyświecają dzisiaj spaczonemu życiu gospodarczemu coraz bardziej demoralizującego się społeczeństwa getta warszawskiego. Tandeciarstwo, partactwo, oszustwo, fałszerstwo — oto nowe zalety handlu, które rozpanoszyły się nagminnie. A obok tego, w życiu gospodarczym i kulturalnym, kult niekompetencji, niefachowości, nieprzygotowania zawodowego, lekceważenie kwalifikacji i doświadczenia dotkliwie dają się we znaki. Mowa tu tylko o tych, którzy nie utonęli w tym grzęzawisku, nie odpadli, lecz trzymają się kurczowo na powierzchni wody, często łowią ryby w mętnej wodzie, nie dają za wygraną, lecz utrzymują się ciągle na poziomie przedwojennego życia. Ci — sprytniejsi i obrotniejsi — otrzymali monopol od Niemców na dowóz żywności lub od Gminy koncesję na wyrób chleba, miodu, marmolady etc., wreszcie siedzą w Zakładzie Zaopatrywania* (niezgorsze boczne dochodziki). Kto nie zdążył czy też miał za mało sprytu, protekcji czy koneksji, aby zająć się szmuglem, pośrednictwem czy łapownictwem, ten — zwłaszcza, gdy gotówka czy rezerwa wyczerpała się — rzucił się do handlu i przemysłu gettowego. To znaczy, że jeśli nie mógł sprowadzić zza murów, to fabrykuje w samym getcie, [17] także konsument musi kupować co jest, więc wytwarza się licho[tę,] tandetę, oszukany towar, falsyfikat, surogat, ersatz, fałszuje się środki spożywcze, ersatzu ersatzów, surogaty surogatów, tytoń, papierosy, pieniądze itd. A i w dziedzinie kulturalnej towar dostarczany jest równie często lichy, tandetny, namiastkowy, falsyfikowany. Lekarz, pielęgniarka, sanitariusz, nauczyciel kompletów, wykładowca kursów, artysta, śpiewak, aktor i autor kabaretowy, urzędnik, chemik, aptekarz, itd. itd. — wszyscy ci pracownicy bardzo często w normalnych warunkach straciliby prawo w bardzo wielu wypadkach odbywania swego zawodu jako zupełnie niekwalifikowani.
A dzieje się to wszystko nie tylko dlatego, że dzisiaj moralność, zwłaszcza w życiu publicznym, jest najtańszym, wcale nie poszukiwanym towarem, nie tylko dlatego, że głód, brak uczciwszej pracy oraz ogólne możliwości zarobkowania pchają ludzi na tę śliską drogę, ale głównie dlatego, że w getcie „nic nie wolno i wszystko wolno”. Nie ma ochrony znaku fabrycznego, firmy, patentu, nazwy, wszystkie gałęzie życia gospodarczego są skorumpowanie, zgangrenowane, wynaturzone, oparte przede wszystkim na nielegalnym, łapowniczym i uprzywilejowanym czynniku. Oto opłakane skutki dobrodziejstwa samorządu gminnego, przeciw któremu łatwo jest