RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie

strona 95 z 597

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 95


68 Obrazy getta [6]

„L’Ours’ie”167 czy „Arizonie”168 nawet na poziomie przedwojennych kawiarń. Nie ma tu mowy o jakichś specjalnych szykanach modernistycznych, efektach świetlnych, obrazach mistrzów, meblach kubistycznych, zwierciadłach, dywanach, itp., ale w tle szarego widoku, do którego nasze oko przyzwyczaja się z dnia na dzień coraz bardziej, estetyczne i luksusowe wnętrze jest już samym dla siebie zjawiskiem korzystnym dla żądnego odetchnienia i oderwania się konsumenta. Kapitał zawsze się znajdzie, gdy może zrobić dobry interes, zresztą (jak w „Sztuce”) można wziąć [4] wspólników, nawet kilkunastu, aby tylko ulokowany kapitał dał dobre zyski. Kalkulacja jest bardzo prosta, interes 100% pewny, bo konkurencja jest wprawdzie duża, ale zapotrzebowanie jest jeszcze większe i dlatego — jeśli tylko „kawusia” jest dobra, ciasteczka od „L’Ours’a” lub „Bojmowicza”, występy lepszych artystów — to powodzenie zapewnione. Konsumpcja wynosi 7–9 zł minimum (kawa i 1 ciasteczko), koszta personelu kelnerskiego, technicznego i orkiestry oraz lokalu, światło, itd. wynoszą 30–40% tej ceny, maksimum 40–45% wynoszą koszta własne napojów i ciast, zawsze zostanie 1 zł do 1 zł 50 gr z jednego gościa, a trzeba liczyć przeciętnie 100–150 gości na seans, w większych kawiarniach („L’Ours”, „Sztuka”, „Splendid”, „Fontanna”) nawet 200–250, więc kilkutysięczny zysk miesięczny daje sama kawiarnia. A bary? Tych obroty są zbyt mało uchwytne, bo większość ma słabą frekwencję, ale jeśli już jest ruch, to obrót wynosi tysiące [5] dziennie. „Arizona”, Negresco”, „L’Ours”, „Adaś”, mają czasem konsumpcję win i alkoholi, które dają cyfry kolosalne, choć nikt z właścicieli nie chce się do tego, rzecz prosta, przyznać. Ani Hirszfeld ani Blajman169, Łopato170, Bojmowicz [ani ni]kt inny nie zdradzi ani słówkiem, jakie [s]umy wydają poszczególni bogacze i szmuglerzy, [gdyż] obowiązuje właścicieli nie tylko zawodowa dyskrecja, ale i czysty interes nie pozwala im udzielać jakichś informacji. Jeśli tu i ówdzie widzi się nawet rachunki kawiarniane od 200 do 400 zł od dużego stolika, to to nie daje prawdziwego obrazu rzeczywistości, bo te grube popijawy, żarcia, zabawy i orgie odbywają się w nocy, gdy już obowiązuje godzina policyjna, a przeciętny konsument dawno już poszedł spać. Tylko bywalcy, wtajemniczeni, zaufani, godni zaufania, bo już wiadomo, że umie się postawić, że jest wypchany forsą, że umie się bawić, stawiać i nie żebrać grosza, ci tylko potrafią [6] szczegółowiej o tych nocnych orgiach powiedzieć. A od czegóż zacząć opis tego życia kawiarnianego? Czy od sylwetek gości, ich nastrojów, czy też od kucharek, wymalowanych, ładniutkich, młodych, ponętnych? Czy od publiczności, jej przynależności stanowej [czy] od tego, co się dzieje w nich na marginesie normalnego życia kawiarnianego. O muzyce czy jedzeniu, o handlu czy sztuce, o prostytucji czy przemytnictwie. Zbyt barwny kalejdoskop wrażeń, nastrojów, re-