RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 112 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 112


„Dror”, nr 5 [3] 63

potwora. Wtedy nasza rzeczywistość gettowa pozostanie jedynie smutnym epizodem.

T. Domski158

Z naszą gazetą w obozie pracy

Był b[…]b letni dzień, kiedy z żydowskim woźnicą przyjechałam do miasteczka.

b[…]b rano pasażerowie mówili, że miasteczko jest wymarłe, a wszystkich zabrali do obozu pracy.

Że żadnych młodych w ogóle nie ma.

W ciepłym letnim słońcu b[…]b przez puste ulice, nikogo nie było. Tylko kilku starych Żydów stało w sklepie i czekało na b[…]b.

Również moi przyjaciele nie zostali w mieście. Ich również zabrano do obozu. Postanowiłam ich odwiedzić.

Poranek. Wokół cisza. Miasteczko owinięte jest w b[…]b smutny sen. Dwie fury stoją na środku rynku. Obie fury jadą w nową drogę – do obozu pracy.

Żadni mężczyźni tutaj nie powożą. Staruszki i staruszkowie, którzy pozostali, siedzą w domach. Boją się.

Woźnicami są kobiety. Jeżdżą jednak tylko bogatsi, którzy mają pieniądze na wydatki. Pozostali proszą, aby zabrać ich małe paczuszki, ostatnią zaoszczędzoną odrobinę.

Żydówka, która ledwie dowlokła się do wozu, płacząc, błaga, aby zabrać paczkę dla jej dziecka. Jest żebraczką. Dla siebie nie potrzebuje wiele. Posyła połowę zeschniętego chleba i skrawki swojemu dziecku, aby zjadło. To wszystko, co może wysłać.

Pośród płaczu i próśb rusza wóz w zamglony poranek.

[9] Droga jest długa. Strach towarzyszy na każdym kroku. Każdy zauważony Niemiec wywołuje dreszcze w przestraszonych pasażerach. Na widok każdej swastyki zakrywa się oczy.

Nisko schyla się głowa woźnicy.

Wychudzone szkapy nie mają sił ciągnąć wozu; idzie się piechotą, aby ulżyć koniom.

I oto już to miejsce, prawie wioska. Czeka też kilku Żydów. Szybko przejeżdżamy przez to miejsce, odwracamy głowy. Boimy się spojrzeć. Zabronione.

Oczy kobiet robią się czerwone, pełne łez.

Fura się zatrzymuje. Podchodzimy do Żydów dowiedzieć się: zobaczymy się wieczorem…

Wieczorem, kiedy słońce już zachodzi, kobiety i dziewczęta idą z garnkami z jedzeniem. Niosą chleb dla swoich bliskich. Stoi się 15 metrów przed bramą. Ze środka słychać śpiew.

„Marszem” idą obozowicze. „Na obozie fajno jest”159. Jeden się chwieje. Drugi powłóczy nogą. Słychać zadowolony śmiech Niemców.

Im głośniej brzmi śpiew pod ciosami batów, tym bardziej do taktu idą wychudzone,