RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 120 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 120


„Dror”, nr 5 [3] 71

Więcej! Wielu z nas, odchodzących tam, skąd już się nie wraca, chce więce j. Nie chcemy umierać, ale jasno się tego nie wyraża. Wstydzimy się powiedzieć, mamy pretensje na mniejszą skalę… My jesteśmy skromniejsi, my nie mówimy tego wprost, nie skarżymy się, jesteśmy dyskretni. Mendele nie był jednak wstydliwy, mówił ostro, z wyrazistością. Miał b[…]b wybuchać. Na niesprawiedliwość, która może mu się stać – umrzeć nie dożywszy 120 lat – reagował wybuchem… Gdyby miał naturę do pomstowania, krzyczałby: Chcę żyć… dłużej!

Mendele nie wypowiada również swojego ukrytego życzenia… z głębi jego serca. Życzy sobie żyć – wiecznie!

Więcej to też niewystarczająco. Więcej i więcej – to również mało… Chce żyć wiecznie… ot co!

Mendele chce wieczności…

Wielu z nas, z jego czytelników, uważa, że ją osiągnął…

On sam jednak, ten wielki Mendele, jest niespokojny. Dopada go strach odnośnie do tej wieczności… Jakoś nie jest jej pewny…

Bialik w swoich wspomnieniach o Mendele opowiada, że kilka lat po owym jubileuszu, po długiej chorobie, po tym, jak ten wielki całkiem się załamał, bb[…]bb jeszcze bardziej się uskarża, jest smutniejszy, dlatego marzy jeszcze: zacząć od nowa…

[18] Prawie dziewięćdziesięciolatek i chce zaczynać od nowa.

On umie ten wspaniały i straszliwy cud pokazać zarówno w swoim życiu, jak i w swojej twórczości – zacząć od nowa!

Już w późnym średnim wieku zrywa ze swoim sposobem pisania, ze swoją sztuką i wyrusza na nowe drogi. Zaczyna od nowa, z nowym stylem, charakterem i całą formą swojego literackiego nastawienia. Zmiana się udała. To nie była zmiana, tu stał się cud. Ale jak wielki nie byłby ten cud, jak wzniosły by nie był, przeraża nas… Mendele jest silny, ma silną naturę. Jak człowiek może zniszczyć 40–50 lat swojej duchowej pracy? Cud jednak się zdarzył… Dlaczego miałby się nie zdarzyć… Ach! Gdyby ten blisko dziewięćdziesięciolatek nie był złamany fizycznie, wielkie przemiany przyszłyby jeszcze raz, trzeci raz… Wierzcie! Wierzcie! Jeśli nie wierzycie, tracicie coś z jego pierwszej przemiany.

On jednak, sam Mendele, jak się okazuje, z czasem popadł w wątpliwości… Przemiana zatem, dobrze, dobrze… Do wieczności jednak b[…]b czegoś brakuje…

Wieczność! Jeżeli on swoją wieczność nie zawsze czuł, to zawsze za nią tęsknił. Im był starszy, i czym bardziej przybliżał się do granicy, tym mocniej zaszywał się w zakątku swojego ołtarza wieczności – przy swoim wielkim biurku w Odessie.

Kto nie był w Odessie i nie widział majestatycznego b[…]b przy jego biurku, głęboko w wielkiej sali i pracującego, niestrudzenie pracującego… Być może nie pracował, bo, mówiąc jego językiem, „wzywało go”, niepokoiło, paliło w kościach… Nie, on pracował dla wieczności!

On, wielki mędrzec, w danym momencie zapomniał o zasadzie, którą taki mędrzec pamiętać powinien: właśnie to, co nas „woła”, abyśmy wydobyli je na światło dzienne, ma szansę pozostać wieczne. On jednak, w pogoni za wiecznością, nie dopuszczał głównej rzeczy, swojej pracy. Jak intensywna, jak pożyteczna, jak wyjątkowa by nie była, nie była uwolnieniem się od tego, co „woła” najbardziej, od tego, co w nim kipiało. Zrzucił z siebie balast, zasiadł w łódce i wiosłował, wiosłował starymi i silnymi rękami na wody wieczności…