RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 153 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 153


104 „Dror”, nr 7–8 [3]

„Faceci” kręcą się po ulicach głośnego miasta, które żre i chla, umierają z głodu, ale nie ma żadnej pomocy.

Oto jednak przybywa on. W biurze komitetu pierwszy raz słychać mocne słowa. Dyrektorzy dziwią się i podnoszą oczy, by zobaczyć, kto przemawia – i natykają się na orli wzrok kapitana Josefa Trumpeldora.

W mieszkaniach, na brudnych posłaniach, przeprowadza zebrania. Czyni próby zorganizowania spółdzielni wzajemnej pomocy. Pisze pierwszy list do Kraju i zagranicy. Trumpeldor kończy go słowem – „ratujcie”. Pierwszy krzyk na temat sytuacji w Rosji zostaje usłyszany. Były to bez wątpienia najważniejsze zebrania w historii miasta Konstantynopola. W Konstantynopolu wrzało jak w kotle.

„Faceci” – odżyli.

On pobiegł na ulice szukać pracy. Wymienić pieniądze towarzyszy. Siedzi godzinami w komitecie pomocowym. W ciężkich chwilach pociesza głodnych towarzyszy i mówi, że najlepszymi posiłkami są – pomidory i dynie, tanie i sycące.

Grupa słucha i mu wierzy. Codziennie ucisza się głód pomidorami i dyniami. Tanie i sycące…

A nocami spotykają się przy migotliwym świetle, wysłuchać jego mów.

Mówi o tworzeniu i jego sposobach, w szczególe i ogóle: zdecydowanie neguje twórczość indywidualną. Światło gaśnie, w pokoju robi się ciemno, lecz przed oczami „facetów” wyrasta twórcza społeczność, zjednoczona, kolektywna. Kibuc Erec Israel, ogólny Histadrut robotniczy. Jeden. [16] Trumpeldor odjechał do Kraju. „Faceci” codziennie czekają na pocztę, na jego pomoc. Jego pierwsze listy z Bejrutu260, Jaffy dodają odwagi, wzywają do cierpliwości, obiecują.

A jego ostatni list z Tel Chaj? Rozczarowanie! „Walę głową w mur, by wymyśleć, skąd wziąć pieniądze dla was na wydatki podróżne. Wygląda jednak na to, że łatwiej sobie rozbić głowę o skały, niż dostać pieniądze”. I głowa ta została rozbita. Nadszedł telegram: „Trumpeldor został zamordowany 11 adar [1 marca 1920 r.]”.

Na jednej z uliczek Konstantynopola zwołane zostało posiedzenie żałobne – rada „Hechaluc” obwieściła: „Jakkolwiek sytuacja w Kraju jest ciężka, to obecność każdego chaluca w Kraju jest bardzo istotna, jest obowiązkiem każdego spośród towarzyszy, by dotarł tam wszelkimi sposobami, nawet gdyby miało to oznaczać narażanie się na śmiertelne niebezpieczeństwo”.

* * *

A MY BRACIA, MY, KTÓRYM WSZYSTKIEGO BRAK, BRAK NAM KRAJU, BRAK NAM NARODOWEGO JĘZYKA, BRAK NAWET POCZUCIA, ŻE JESTEŚMY ŻYJĄCYM NARODEM, MY, POD KTÓRYCH STOPAMI GRUNT TO OTWARTY, CZYNNY WULKAN, PALĄCA PRZEPAŚĆ, MY, ZNIENAWIDZENI, MY, NIECHCIANE DZIECI NATURY – CZY OSIĄGNIEMY NASZ CEL TYLKO ZA POMOCĄ AKCJI I CZTERDZIESTU GROSZY, TYLKO ZA POMOCĄ POLITYKI, DATKÓW CESARZA I JEGO DWORÓW?