„Dror-Wolność” [4] 159
Pocieszenia w tym wypadku nic nie zdołają uratować, w niczym nie poprawią sytuacji zewnętrznej ani stanu wewnętrznego, duchowego.
Spojrzeć w oczy smutnej prawdzie, poznać ją, lecz nie poprzestać na westchnieniu, które nawet mimo naszej woli wyrwie się z piersi. Nie poprzestać na tym.
Nie poprzestać też na bezpodstawnym, często tanim optymizmie. Optymizmie, który wypływa nie z gorącej wiary w zwycięstwo, lecz tylko z chęci zamydlenia sobie oczu, okłamania siebie samego, a co najważniejsze, zrzucenia z siebie odpowiedzialności, która każe nie tylko wierzyć, lecz czynić.
Więc pesymizm? – Nie, nie wolno też pozwolić zawładnąć pesymizmowi. On do dzisiaj zatruł już wiele dusz. I z nim nie idzie nigdy w parze duch twórczy.
Bo pesymizm stara się odsunąć od siebie każdy zdrowy pokarm, pozwala sobie na za silny, przesadzony napitek oskarżeń i wytwarza sztuczne przygnębienie, które znowu domaga się trunków i staje na drodze działaniu. I pesymizm ten jest zgubny. I na nim nie wolno się zatrzymać.
Jesteśmy bezsilni dziś wobec krzywd, które nam wyrządzają. Lecz faktem większego znaczenia nie jest to, że nas ranią, lecz to, że przy tym okażemy się mężnymi. Musimy znaleźć w sobie siły, by tam, gdzie bezsilni jeszcze nie jesteśmy, gdzie przeciwdziałać możemy, gdzie możemy tworzyć pozytywne rzeczy – iść i pracować.
Choć z sercem ściśniętym z bólu – pójdziemy. Jeśli my, młodzi, poddamy się, kto się ostanie? –
* * *
Naszych najdroższych zabierają nam, wywożą. Serce chce pęknąć z bólu. Tak, ciężko jest wtedy. Ale zebrać się trzeba w sobie i postanowić, że my, którzy zostaliśmy, nie przerwiemy pracy, codziennej naszej pracy. Gdy na wojnie porywają braci z szeregów do niewoli, reszta pozostaje na miejscu, nie rezygnuje z walki, lecz podwaja swe wysiłki, by zastąpić tamtych.
Być może, że wobec ogromu nieszczęścia wydaje się czasem groteskowym wykonywanie drobnych prac, prac dnia powszedniego. Trzeba umieć jednak spojrzeć dalej, nie ograniczyć się do postępowania pod wpływem nastroju chwili obecnej. Tak, trzeba umieć spojrzeć w przyszłość.
Ci, którzy wrócą z obozów, muszą zastać życie, właśnie życie inne, lepsze. Muszą zastać nas silnych. Ci z nich, którzy załamią się może – winni znaleźć oparcie, a ci, którzy pozostaną silni, muszą znaleźć nie pobojowisko, lecz pole walki.
Bo i oni walczyć nie przestaną.
Niech buntem naszym przeciw krzywdzie nie będzie zgrzytanie zębami. Niech bunt nasz będzie twórczy. I wtedy nazywać się będziemy nie tylko buntownikami, lecz rewolucjonistami.
– Wiedzcie bracia, wy wszyscy, którzy jesteście w dalekich obozach, wy, którzy pracujecie pod batem gnębicieli, wy, którzy staracie się mężnie znieść cierpienia – wy wszyscy oderwani od tego, co jest wam najdroższe – wiedzcie, że nie rezygnujemy ani na chwilę z walki, że działamy, pracujemy.
Niech to będzie naszym i waszym pocieszeniem.