RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 209 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 209


160 „Dror-Wolność” [4]

[8] Jefim
W OBOZIE PRACY424

Czarna wstęga lasu obrębia horyzont. Gęste, prastare lasy okalają miejscowość z trzech stron, przecinają trakt, wchłaniają drogi i rzucają swój chmurny cień na stojące w dole chaty wieśniacze. Dwa piaszczyste pagórki, o sfałdowanych krokami wiatru plecach, strzegą szlaku z dwu stron. Szlak topi się w żółtym piasku, przewija się pomiędzy pagórkami i ginie w bezmiarze leśnym. Przy drodze, u stóp białych gór, leżą ukryte drewniane baraki obozu.

W zimny dzień kwietniowy prowadzą naszą grupę, 205 ludzi, złapanych wśród nocy, do obozu. Popołudnie. Ukazuje się schorzałe, skąpe słońce. Powietrze przesycone jest wilgocią. Błotnista droga mięknie pod nogami. Nad bagnistymi polami, ponad białym piaskiem, wisi smutek żałosny. Od dalekich lasów ciągnie czarny, rozpaczliwy strach.

Jesteśmy wszyscy zmęczeni i głodni. Złapano nas przypadkowo i nikt nie ma kawałka chleba, aby zaspokoić nim trawiący nas głód. Słabi opadają z sił. Dźwigamy ich na barkach i załamujemy się pod ciężarem. Nogi grzęzną w jasnym piasku, leżącym jak pomost pomiędzy obu wzniesieniami.

* * *

W barakach, na przymkniętych do połowy powiekach, unosi się sen – marzenie: kromka chleba.

Na drewnianych, trzypiętrowych pryczach leżą wychudłe, wymęczone ciała. Już ma się ku latu, ale noce są jesienne, zimne i deszczowe. Śpimy w ubraniach, czapki nasunąwszy na uszy, w butach. Ochrypły gwizd przecina powietrze. – Pobudka.

Do apelu staje 370 mężczyzn. Buty popękane. Porwane ubrania i wygłodniałe żołądki. – Ałe glajch, ałe glajch! – powiada furman Załmen.

Ałe glajch – wszyscy równi: Załmen furman, rabin uchodźca z małego miasteczka, artysta malarz z Wiednia – gruźlik, nauczyciel Tarbutu – tłum słabowitych Żydów.

Ustawiają nas trójkami, w szeregu. W rękach łopaty. Do pracy. Idziemy, chwiejąc się na nogach.

Przed każdą chałupą chłopską – marzenie: upieczony kartofel, kroma razowego chleba.

– A Boncze-Szwajg śni o brukwi i marchewce425.