216 „Jedies”, nr 7 [6]
W poniedziałek na ulicach lała się żydowska krew. Ludzie mdleli, płakali, lamentowali, ale to nic nie pomogło. Burza nadeszła. W poniedziałek o siódmej wieczorem spotkałem naszych przyjaciół. Powiedziałem, że trzeba się trzymać – w poniedziałek o 2.50 w nocy zaczęła się akcja. Ludzie uciekali na pola i do piwnic. Płacz docierał aż do siódmego nieba. Nie miałem gdzie się schować. Leżeliśmy razem z b[…]b i czekaliśmy na śmierć. Przyszedł żydowski policjant i jeden ze służby specjalnej. Złapali mnie z moimi rodzicami, siostrą i braćmi. Doszliśmy do placu z plecakami. Zobaczyłem, że pali się ogień, zacząłem uciekać jeszcze z moimi rodzicami i wieloma dziesiątkami Żydów. We wtorek zrobiliśmy obliczenia i zobaczyliśmy, że nie żyje już 2700 Żydów, między nimi więcej niż jedna trzecia naszych towarzyszy. Dokładnie jeszcze nie wiemy, ale brakuje wielu, między nimi naszego drogiego M.P. Piszę i płaczę. Nie przestaję płakać. – Ciężko mi na sumieniu. Tracę przytomność. – Jedyną pociechą jest dla mnie, że przy drugim transporcie jadę i ja. Jak nie, odbiorę sobie życie. Najlepsi odeszli razem z burzą, najwierniejsi, najbardziej solidni. Teraz, przyjaciele, żyje się w napięciu: piątek. W piątek wieczorem musi iść każdy. Tylko kilkuset może zostać. Nie mogę się odwieść od tego, aby nie iść z ludem, aby się schować. Kończę, bo moczę papier moimi łzami – ciężko mi na sercu. Tyle siły włożono i teraz na nic. Męczy mnie jeszcze myśl, że za mało zrobiłem dla ludzi. Pozostańcie zdrowi. Wasz Motl608.
[2] Z doliny łez
Hrubieszów
W ciągu całego tygodnia do 2 czerwca do miasta spędzono wszystkich Żydów z okolicznych wsi i miejsc pracy. Miasto w przededniu zagłady liczyło 10 000 Żydów. We wtorek 2 czerwca Niemcy zaczęli swoją pracę likwidacyjną. Niemcy, we współpracy z polską i żydowską policją, wyprowadzili pewną liczbę Żydów z ich domów, kilkudziesięciu zamordowali na miejscu, a resztę wywieźli w zaplombowanych wagonach towarowych w nieznanym kierunku. W niedzielę, 7 czerwca o 5.30 rano, akcja była kontynuowana. Wszyscy pozostali Żydzi zostali wyprowadzeni ze swoich domów. Ustawieni czwórkami w rzędach, zostali poprowadzeni na stację kolejową. Żydowska społeczność patrzyła swojemu losowi w oczy, na co wskazuje fakt, że szli w najpełniejszym porządku bez bagażu, wiedząc, że czeka na nich śmierć. Po idących wieziono na furach starych i chorych. Jak tylko zaczęły się roznosić pogłoski, że wielu Żydów się ukrywa, Niemcy razem z polską policją zaczęli zrywać podłogi i ściany w opuszczonych domach i we wszystkich możliwych kryjówkach. Wielu Żydów znaleziono. Część zamordowano na miejscu, resztę zebrano na ogrodzonym placu miejskim. Razem na ulicach zamordowano około 200 osób. Na placu przed stacją kolejową selekcjonowano Żydów. Dzieci oddzielono i zaprowadzono do specjalnych pociągów. Część fachowców, pracujących w niemieckich zakładach, zdolnych do pracy i mających siłę, mniej więcej 2000, zebrano na placu obok stacji kolejowej. Resztę wpakowano do zaplombowanych wagonów i wywieziono. Akcja wyszukiwania ukrywających się we wtorek 9 czerwca jeszcze się nie zakończyła. Znalezieni zabijani są od razu na miejscu.