RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 408 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 408


„Słowo Młodych”, nr 6–7 [8] 359

najważniejszym bodaj źródłem dochodu tychże funkcjonariuszy policji polskiej, oraz byłych urzędników władz administracyjnych.

Czworokątny rynek wre i kipi od rozkrzyczanego i zgiełkliwego tłumu. Stłoczeni przy sklepach, budkach i straganach Żydzi i chrześcijanie targują się zawzięcie i kłócą, wydzierając sobie z rąk przedmioty handlu. W ciasnych zaułkach Żydzi oblegają worek kartofli lub osełkę masła w rękach chłopa, wydzierają je sobie nawzajem i sami podbijają ceny. Minęły czasy, kiedy chłop zmuszony był zgodzić się na podyktowane mu przez kupca żydowskiego warunki; obecnie on, chłop, jest panem sytuacji. I widocznie zmienione te warunki bardzo przypadają mu do gustu, bo z przysiąg i zaklinań Żydów nic sobie nie robi – i każe sobie płacić więcej, więcej i jeszcze więcej. A Żydzi płacą – bo chłop grozi, że na drugi raz wcale nie przyjedzie i wtedy:

– Zdechnieta, Żydy, z głodu!

Handel tak zorganizowany przedstawia ze sobą niebezpieczeństwo śmierci głodowej dla szerokich rzesz ubogich kupców i wyrobników; zanim bowiem towar dostaje się do rąk konsumenta, cena jego wzrasta pięciokrotnie.

Miasteczko żyje tylko i jedynie dzięki kontaktowi handlowemu z odległą Warszawą. Lecz w jakże zmienionych warunkach handel ten się odbywa!

Poczta przy „Judenracie”. W ciągu dnia napływają setki paczek pięciolub dziesięciokilowych, zawierających kartofle, kaszę, mąkę, często również i masło. Paczki wędrują do głównej poczty w miasteczku, stamtąd do stacji kolejowej. Zdarza się, że paczki giną w drodze lub ulegają rekwizycji przez władze miejscowe – lecz handel nie zamiera. Bo do czegoż zabraliby się powroźnicy, wyrabiający sznury z konopii i kłaków, komu sprzedawaliby kupcy mąkę, kaszę i zboże, skoro ludność miejscowa w żaden sposób nie może stanowić rynku zbytu?

* * *

Trudno dzielnicy żydowskiej w miasteczku Ż. nadać miano getta. A wszak w getcie, a nie na wolnej przestrzeni, mieszkają tu Żydzi. Nie ma naokoło niego ni murów, ni drutów kolczastych; nie ma nawet na jego granicach żandarmów. Istnieje tylko dla Żydów zakaz opuszczenia dzielnicy, dla nich wyz[28] aa[…]aa głoszonymi konsek[wencjami, j]akie wyaa[…]aa aa[…]aaąga[…]a. A więc: chłosta, aresz[t i grz]ywna. Wyjąaa[…]aaą; chłosta jest jednakowa dla kobiet, jak i mężczyzn, młodyc[h, jak i]starych. Do opuszczenia getta są uprawnieni tylko ci, którzy mogą [się wyle]gitymować specjalnie w tym celu uzyskaną „przepustką”.

[Za t]o nie ma żadnych ograniczeń dla chrześcijan. Mogą oni zawsze wejść [do gett]a i wyjść z niego. Bo getto leży w samym sercu miasteczka i obej[muje r]ównież i rynek, znajdujący się tuż przy kościele. Toteż handel tu[taj] kwitnie, aczkolwiek prym mają chrześcijanie, którzy tu częściowo zaję[l]i budki i stragany.

Małe to państwo żydowskie jest więc tylko na poły autonomiczne215. Judenrat z podlegającym mu „korpusem” policji żydowskiej216 jest panem życia i śmierci ludności