RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 474 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 474


„Słowo Młodych”, nr 9–10 [8] 425

Ale wkrótce powiały inne wiatry nad światem i dotarły te wiatry i do obozu Izraela, i dotarły tu, do Erec Izrael. I jeżeli tu nie było dla nich miejsca i jeżeli siły ich tu były nieznaczne, to jednak były dostateczne, by wygnać ducha dobrego i czystego z dawnych czasów. Oto te wichry zdołały wnieść tu tylko brudy tego życia, które je zrodziło.

Ten nowy duch, którego nam tak bardzo trzeba, musi więc tu, w Erec Izrael, być stworzony, naszym życiem w Erec Izrael wykarmiony. Musi on być żywy i tylko nasz. Pod tym względem ma najsłuszniejszą rację R. Benjamin, kiedy mówi, że „nie oni (galutowi delegaci na kongres) mają rozwiązywać nasze zagadnienia”.

Lecz oto naszym najistotniejszym zagadnieniem i najbardziej podstawowym jest praca. Zabierzmy się do niej w miarę sił naszych. Przystąpmy do tworzenia nowego ducha. Zacznijmy w tym miejscu, gdzie stoimy, tu połóżmy fundament. Zacznijmy, a znajdziemy już drogę. Może nam się uda tu czegoś dokonać445.

Kiedy wyłania się kwestia – dlaczego praca nie jest wykonywana przez Żydów, koloniści zrzucają winę na robotników, a robotnicy na kolonistów. Koloniści powiadają, że nie ma robotników albo że nie ma dobrych robotników. Zaś robotnicy mówią, że nie daje się pracy robotnikom żydowskim. Ale nie to jest istotne. Nie szukamy tu winnych ani pokrzywdzonych, przede wszystkim nie szukamy tu odpowiedzialności indywidualnej. Robotnika żydowskiego na pewno nie można winić za to, że nie chce czekać, aż któryś z kolonistów łaskawie raczy dać mu pracę. W ogóle robotnik daje z siebie dosyć, daje wszystko, co dać może. Nie można też zbytnio oskarżać poszczególnego kolonisty. (W pewnej mierze, wiadomo, i poszczególni koloniści nie są bez winy.) Albowiem jednostka napotyka w tej dziedzinie na pewne przeszkody, które łatwo, co prawda, można przemóc, ale które jednak istnieją. Potępić natomiast można ogół kolonistów, ducha, który wśród nich panuje.

Gdyby wśród nich inny duch panował, gdyby czuli i uświadamiali sobie, że praca żydowska jest najistotniejszą dla nas sprawą, że praca jest podstawą, na której cały jiszuw się opiera, wtedy znaleźlibyśmy sposób na to, by sami i ich domownicy pracowali i by tylko żydowskie zatrudniali ręce.

W każdym razie, zatrudnianie wyłącznie rąk żydowskich nie przyszłoby im tak trudno. Gromada może dokonać tego, czego jednostka zrobić nie potrafi. Gromada może sprowadzić robotników żydowskich z miejsca, gdzie się znajdują, może przyzwyczaić do [18] pracy tych, którzy nie są przyzwyczajeni i wdrażać do niej tych, którzy tego potrzebują (na przykład Jemenitów446) itd. Nie ma się zresztą nad czym rozwodzić. Sprawa jest aż zbyt dobrze zrozumiała dla praktycznych kolonistów, gdyby tylko chcieli się nad nią zastanowić. Wiedzą oni bardzo dobrze, że nie tak trudno jest znaleźć robotników żydowskich i tak się urządzić, by ich nigdy nie brakło. Chodzi tylko o to, by ta sprawa była sprawą ogółu, to znaczy by każda jednostka w tym ogóle odczuwała ją jako sprawę zasadniczą i istotną.

Może uda się i w tej dziedzinie coś zrobić. Ponoć śród samych kolonistów wielu już zdaje sobie sprawę, że tam śród nich nie wszystko jest w porządku pod tym względem. Może obudzą się śród nich dążenia, by temu jakoś zaradzić.