RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Prasa getta warszawskiego: Hechaluc-...

strona 75 z 585

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 75


26 „Dror”, nr 3 [3]

Pełna jasność jego świetlistych wierszy oślepia, obezwładnia. W roku 5700, tj. w roku 1940, człowiek mruży oczy wobec tego światła, nie ma takiego pragnienia, by uprzyjemniać sobie czas pełnym słońca światłem poezji Bialika w tak nadzwyczajnym momencie… Strach wręcz zajrzeć do tej poezji, można się zatracić w tym ogromie… a potem – podnieść oczy znad świetlistej księgi wprost na ciemne niebo.

Nie, nie wiersze pełne światła i nie pieśni ludowe Bialika winny być w tym roku wspominane i podkreślane… niewielkie to pocieszenie! W naszej boleści usadowmy się nisko na ławkach, niekoniecznie w bożnicy, która jest zamknięta, i niekoniecznie w bet-midraszu, który jest spalony59, uczyńmy to, każdy w zadumie, w smutnym domu, z książką Bialika na kolanach i zaglądajmy do wierszy naszej boleści, naszej niesłychanej samotności… i bądźmy pocieszeni!

O, my ich nie znamy, dróg pocieszenia… dróg, którymi ono nadchodzi. Gdy siedzimy tak pochyleni nad wierszami Balika o boleści, wznosi się w nas pocieszenie. O nie, to nie niskie, drewniane [4] ławki się uniosły, to wy, osamotnieni, najbardziej dotknięci [nieszczęściem] się podnieśliście. Było to uniesienie wewnętrzne – na waszych kolanach spostrzegliście swe głębokie cierpienie, które gorzeje w was, w przestrzeni waszej duszy! Dojrzeliście je w przeglądanej poezji Bialika. Dotarło do was to, co leży zatopione jak kamień w głębi waszej duchowości, co płonie i piecze, co was dusi i ciśnie, przydaje wam bólu, którego nie umiecie z siebie wylać, dla którego nie znajdujecie żadnego wyrazu i żadnego ujścia – boleść waszą ukrytą nieprawnie zobaczyliście – i odetchnęliście, uwalniając się od wielkiego ciężaru, który z was spadł. Nie, to nie Bialik, to wy znaleźliście swój wyraz, dzięki jego poezji, wypowiedzieliście się swobodnie, odetchnęliście. Wy! Bialika siłami!

Trzymać coś w sobie to większy ciężar, niż nosić to na plecach. Głębokie uczucie, gdy zostaje uwolnione, lepiej to i dla n a s, i dla uczucia, co się w nas więziło i tłoczyło w ciasnocie. Pogrzebane w nas, umiera jednocześnie wraz z nami, a gdy wyrwie się z nas, żyje wiecznie, zostaje uwiecznione.

Bialik naszą boleść widział, wydobył ją i uwiecznił. Dzięki Bialikowi to, co w nas najgłębsze, zostało uwiecznione, a nam, dzięki niemu, zrobiło się lżej…

* * *

Bialik odszedł, sześć lat już mija. Nie pozostawił nas jednak tak sobie… na dolę i niedolę, jak czyni artysta, zwykły artysta, choćby wielki, bogaty.

Są takie bogactwa, które nie pomagają w wielkiej biedzie, w niedostatku rozpoznania siebie samego, w braku ugruntowania siebie, w poszukiwaniu prawdziwego wyrażenia dla niezwykłych cierpień, które równych sobie nie mają.

Ani Homer, ani Byron czy Goethe, gdyby tacy wśród Żydów byli – nie prześcignęliby poezji Psalmów. Pieśni Psalmów otwierają nasze zamknięte serca, poruszają zastygłe języki w zamkniętych ustach. Kto? Kto wypowie, co mu leży na sercu – my czy oni?

Pieśni Psalmów są jak święte dybuki, które zebrały się w naszej duszy i stamtąd wołają jak z wąskiego przesmyku, jak młodzi prorocy przez wnętrza ciemności.