28 „Dror”, nr 3 [3]
Twarze dybuków można dojrzeć, można, jeśli zamknie się oczy; patrzcie. Oto ich ból, który wyziera z ich twarzy, ból obcych, którzy krzyczą z wnętrza nas, który nas dotyczy – nie autentyczny, nie do końca przez nas przeżyty ból… Biada nam! Kuli, która w nas trafia – nie czujemy, a ta która pada opodal – wstrząsa nami – tak jakby!
Tak jakby… tak jakby… a gdyby nas to nieszczęście poruszało naprawdę, można by się z tym dziwnym zjawiskiem pogodzić… ale to tak jakby! Głos bowiem, który pojawia się w sercu, jeśli odzywa się w nas [6] – jest złym znakiem, wskazuje na to, że jesteśmy martwi… a trupy nie mogą drugiemu w jego nieszczęściu pomóc! Biada nam… Nasi martwi, którzy żyją tak jakby, schylają się i wznoszą na prawo i lewo, by podnosić upadłych… Biada nam: wewnątrz nas banda dybuków, a na zewnątrz zdziczały Aszmedaj65. Biada… my obolali, my wypróbowani przez siły nieczyste, przebrane za czyste, przez dybuki, przez nasłanych – na szczęście dla nas jest tam jednak w nas jeden święty, święty dybuk, uświęcony naszym bólem, dla którego on właśnie znajduje właściwe imię i pieczętuje je starannie znakiem prawdy.
Tak, tak, ponieważ myśmy się w plątaninie naszego życia przyzwyczaili do nich, do dybuków, oznaczyliśmy jednego z naszych zbawców, jednego spośród małych odkupicieli ducha, jako dybuka…
Święty dybuk Bialik, który w nas wszedł! Ten święty – w przeciwieństwie do obcych… przeciwnie! Na nieszczęście wypędzamy często to, co jest święte! Święty między dybukami jest jednak ten, który krzyczy, który uwzniośla, który wyzwala, który jest wybawieniem.
Ból Bialika jest naszym bólem. Obecny ból, ból roku 1940, uwzniośla nas jednak, dodaje nam odwagi… zamiast rezygnacji, poddania się depresji i upadkowi [w obliczu] najkrwawszego, najbardziej krwiożerczego, bez przyczyny nieludzkiego wroga – odczuwamy do tych wyrzutków ludzkiej natury – obrzydzenie, obrzydzenie, nic więcej jak obrzydzenie!
Nasz ból, który Bialik odzwierciedla, jest niczym morze, w którym się zatapiamy, rzucamy się w fale tego morza, by się odświeżyć, oczyścić się, i tam dochodzimy do sił, budujemy i tworzymy.
Powątpiewający krzyk Bialika był najsilniejszym bodźcem do w pełni świadomego ruchu odrodzenia naszej najlepszej na świecie młodzieży, i do odbudowy w Erec Israel przez fizyczną i duchową pracę w mieście i na prowincji, na bazie równości, ufności i prawości.
Poezja Bialika będzie nas wspierać w przyszłości, z pomocą jego pieśni o cierpieniu wytrzymamy najcięższe doświadczenia, na jakie w tych dniach jesteśmy bezlitośnie wystawiani.
* * *
Herzl66
Najpierw udadzą się powątpiewający, potem biedni, następnie klasa średnia, a na końcu bogaci.