wyjątku i oddawała w ręce milicjantów, którzy ich odprowadzali do punktów zbornych. Większość Żydów nie chowała się nawet, lecz pakowała tobołki i plecaki, sądziła bowiem, że chodzi o wysiedlenie, mało kto, poza ostrzeżonymi rzemieślnikami, zdawał sobie sprawę, czym to pachnie. Część jednak się skryła i ci przeważnie ocaleli, ponieważ nie szukano zbyt dokładnie. Dokładniejszego opisu tego tak eleganckiego, tak stylowego pogromu dać nie mogę, gdyż mało kto z jego uczestników pozostał przy życiu, mogę tylko przytoczyć garstkę faktów22.
a/ Raz był to Jom Kipur, zmuszono do pracy cały Judenrat. Innym razem w lipcu schwytano 1500 Żydów i wywieziono, wedle słów Niemców, do pracy, lecz według przekonań ogółu — zostali oni zabici.
b/ Jakże świetlanie na tle tego rozwydrzenia przedstawia się postać komendanta Brześcia i jego odpowiedź dana ekspedycji żądającej pozwolenia na urządzenie pogromu: „O ile rozdacie Żydom karabiny. Bezbronnej ludności nie pozwalam mordować”.
Niemcy — poza gestapowcami — przeszukiwali mieszkania bardzo powierzchownie. Po prostu wchodzili, nie rozglądali się nawet dokładnie i wychodzili: wielu z nich zabierało tylko tych Żydów, którzy im się sami pod ręką nawinęli. Tak np. miał miejsce wypadek, że w chwili gdy otwierali drzwi, dwaj chłopcy stojący na środku izby rozprysnęli się i wleźli jeden pod stół, drugi pod łóżko. Fakt, że wchodzący to widzieli, nie mógł ulegać najmniejszej wątpliwości. Jakież było jednak zdumienie Żydów, kiedy wzrok Niemców prześlizgnął się po nich jak po martwym przedmiocie i usłyszeli ich słowa: „Es ist doch keiner da”23. I wyszli. Natomiast Polacy z „Todt”, milicjanci, a zwłaszcza Litwini przeprowadzali poszukiwania z taką skwapliwością i gorliwością, że aż Niemcy dziwili się temu.
Bardzo wielu miało przyszykowane doskonałe kryjówki, jak podwójne sufity, ściany, inni improwizowali je, chowając się do jakiegoś pokoju i maskując drzwi szafą itd. Najczęstszym schowaniem były strychy i piwnice, których Niemcy nie przeszukiwali przeważnie.
Posiadających wydane poprzedniego dnia żółte karty pozostawiono wraz z wymienionymi na nich członkami rodziny w spokoju. Ponieważ mało kto orientował się w sytuacji i zdawał sobie sprawę z przeznaczenia tych kart, miało na tym tle miejsce kilka tragedii. Mianowicie bardzo wielu posiadaczy kart dało posłuch jednej z krążących po Słonimiu pogłosek, że obława będzie zarządzona wyłącznie na mężczyzn, jak to już miało miejsce w lipcu. Mężczyźni ci więc chowali się, zabierając ze sobą karty (na wszelki wypadek), a rodzinę pozostawiali. Po powrocie nie zastawali jej już.
W jakimś domu wszyscy mieszkańcy skryli się na strychu. Była między nimi kobieta z dzieckiem, które akurat w chwili, gdy dwaj Litwini przeprowadzali
22 Podczas akcji 15-17 lipca zginęło około 1200 Żydów, w tym także rabin Jehuda Lejb Fajn.
23 „Es ist doch keiner da” (niem.) — Przecież nie ma tu żadnego.