W miejscach naszego pobytu zatroszczono się także o życie kulturalne uchodźców, oferują do kupienia najnowszą historię partii — po żydowsku i po rosyjsku. W klubowej bibliotece możemy wypożyczać książki. Wielu z nas zaczyna się uczyć, samodzielnie, rosyjskiego. Wybór książek niewielki, chociaż lokal biblioteki jest obszerny i ładny. Pytamy o książkę Kulbaka Zelmenianer21'. W ogóle nic nie wiedzą o tym pisarzu i nie ma tu jego pracy. Specjalnie dla nas zostaje zorganizowana prelekcja dotycząca sytuacji międzynarodowej. Referentem jest Polak z Witebska. Mówi łamaną polszczyzną, co brzmi dla nas komicznie i obco. Także jego opinie wywołują w nas dreszcze, przypominają hitlerowskie poglądy na sytuację międzynarodową. Całą winę za wybuch wojny zwala na Anglię i Francję, a także na Polskę. Mocno akcentuje winę Polski. Usprawiedliwia każde posunięcie Hitlera, mocniej wiążące Niemcy ze Związkiem Radzieckim. Kończy referat słowami: „Niemcy są naszymi przyjaciółmi”, a dokładnie: ,,[b]Germańcy eta naszi kolegi[b]”. Zebranych jakby oblano zimną wodą. Przewodniczący pyta, czy są pytania. Wtedy podnosi się komunista z Polski i próbuje polemizować z referentem. Pyta, jak możemy uznać Niemców za przyjaciół, kiedy zniszczyli nasze miasta, a nas przepędzili z kraju. Prelegent odpowiada, że pytający go nie zrozumiał. Rozchodzimy się niezadowoleni.
Rosjanie zauważają nasze zwątpienie, zazdroszczą nam także podartych łachów, obmacują je i dopytują się o ceny. Okazuje się, że władze nie są zadowolone z naszych bliskich kontaktów z miejscową ludnością, uważają, że nasza śmiałość ma na nich zły wpływ. Na święta październikowe zostajemy zaproszeni do różnych, lepiej sytuowanych rodzin rosyjskich i żydowskich, a także do klubów i fabryk. W mieście odbywa się wielka manifestacja, biorą w niej udział załogi wszystkich fabryk, maszerują ze sztandarami i orkiestrami. Wśród licznych portretów przywódców partyjnych największy jest portret Stalina — zamyka pochód. Całe miasto jest udekorowane flagami i portretami. Pochód dociera na plac Czerwony. Słychać z głośników przemówienia przywódców sowieckich, nadawane z Moskwy. Manifestacja nie zrobiła na nas dobrego wrażenia. Maszerujący trzymali się sztywno i chłodno, śpiewali wyłącznie na rozkaz. Nie przypominała nam zupełnie dawnych, zakazanych manifestacji 1-majowych w Warszawie.
Razem z kolegą drukarzem zostałem wysłany do miejscowej drukami, byśmy się zapoznali z warunkami pracy, być może będziemy tu pracować. Idziemy do drukami przy szosie smoleńskiej. Wejść do środka można jedynie za specjalną przepustką. Wyjaśniamy portierowi łamaną ruszczyzną cel naszej wizyty; podkreślił nasze nazwiska i wpuścił do dyrektora, który serdecznie nas przyjął. Pyta nas, skąd jesteśmy, i przekazuje nas majstrowi, żeby nam pokazał wszystkie urządzenia. Rozmawiamy z nim o warunkach pracy. Drukuje się tu gazetę codzienną w języku białoruskim „Witebski Raboczyj” i jakieś inne rzeczy. Pytaliśmy o interesujące nas sprawy płacowe. Majster wyjaśniał, że praca opłacana jest od arkusza: że za 1000
21 Mosze Kulbak (1896-1940) — poeta, dramaturg i prozaik tworzący w jidysz, do 1928 w Wilnie, następnie do aresztowania w 1937 w Mińsku. Zmarł w obozie. Powieść Zelmenianer opublikował w 1931.
b-b Tekst w oryginale zapisany cyrylicą.