strona 300 z 991

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 300


piękny chłopak, w wieku może dwudziestu paru, bródkę majak Kalinin28, i mówi, że nie ma dla nas dziś pociągu, zarezerwowano za to dwa wagony na jutro, na godzinę 8.00 rano. Domagamy się tymczasowej przepustki, on odpowiada, że jutro będzie miał dla wszystkich. Znów spędzamy noc na dworcu. Niezbyt wierzymy w to, co powiedział, nie mamy innego wyjścia, więc czekamy. Nasza grupa składa się z młodych, silnych i odważnych mężczyzn, pewnie więc i na Syberii byśmy też nie zginęli. Trudno aż uwierzyć, że do dziś dnia są tacy odważni Żydzi. Wśród nich człowiek czuł się pewnie i spokojnie. Mieszkańcy już słyszeli, że byliśmy w NKWD i trzymają się od nas z daleka. Wyróżnił się szczególnie odwagą jeden młody człowiek z Mińska Mazowieckiego, 20-letni Josł, który w kraju był komunistą i który stracił podczas hiszpańskiej wojny domowej dwóch braci. Ostatnią noc przespałem z powodu strasznej ciasnoty w nieogrzewanym wagonie pulmanowskim. Rano zjawił się „Kalinin”. Weszliśmy do pociągu i odjechali. Żadnej przepustki nie otrzymaliśmy. Zaczynamy się zastanawiać, kto wie, może wiozą nas na Sybir. Zorientowaliśmy się jednak, że jedziemy w stronę granicy. Wszystkim robi się lżej na sercu. Mijamy Niegoriełoje, funkcjonariusze graniczni nie czepią się nas, zdaje się, że wszystkie formalności zostały załatwione. Jedziemy do Baranowicz; od tych, którzy jadą do Białegostoku, ów „Kalinin” zbiera po 12 rubli. Za te pieniądze załatwi nam bilety. Ale w Baranowiczach znika nam z oczu, razem z pieniędzmi. Dowiadujemy się od jednego z warszawiaków, że dał Kalininowi dobry zegarek, by załatwił przepustkę na jego nazwisko. Odjeżdżamy z Baranowicz i rano przyjeżdżamy do Białegostoku. Grupa się rozwiązuje, z kolegą idziemy szukać miejsca, gdzie moglibyśmy odpocząć. Na ulicy spotykamy innego kolegę, który razem z nami uciekał z Warszawy. Całujemy się z radości. Prowadzi nas do domu, gdzie spotykamy znajomych z Warszawy, którzy wybierali się w głąb Rosji. Nasza opowieść wielu z nich zniechęciła do wyjazdu. Namawiają nas, byśmy pozostali w Białymstoku. Żyje się tu nieźle. Jesteśmy zdecydowani ruszyć w drogę tego samego dnia, nie zwracając uwagi, że jesteśmy brudni i niewyspani. Nie przerażają nas też opowiadania o Warszawie i całych wagonach zabitych, którzy próbowali przekroczyć granicę.
Był 30 grudnia, tę noc spędziłem u znajomego w Białymstoku. Następnego dnia, wieczorem 31 grudnia idziemy na dworzec —ja, mój kolega z Witebska i jeszcze dwaj koledzy z Białegostoku. Podchodzimy do kasy, chcemy kupić bilety do Czyżewa. Kolejka przy kasie długa, tak że rezygnujemy. Przełazimy przez płot i wchodzimy na peron. Czekamy na pociąg, bardzo marzniemy. Ci dwaj z Białegostoku boją się silnego mrozu i wracają do miasta. Wsiadamy do pociągu, kontrolerka goni za nami i żąda biletów. Pociąg jest pełny ludzi, nie może nas złapać. Prawie wszyscy pasażerowie jadą do Warszawy. Oczekujemy, że na stacji przed Czyże-



28 Michaił Kalinin (1875-1946) — od 1936 przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej Związku Radzieckiego.